~*~
Dni mijały szybko, a każdy kolejny zbytnio nie różnił się od
poprzedniego. Nadal nie miałam kontaktu z Zaynem. Nie spoglądał na mnie gdy
mijaliśmy się korytarzem, zachowywał się tak, jakbym nie istniała. Kilka razy
dostrzegłam kręcącą się wokół niego Kit. Już nie wierzyłam, że jest mu
obojętna. Widziałam z jakim zaangażowaniem na nią patrzy składając w różnych
miejscach delikatne pocałunki. Czasem pragnęłam choć na chwilę zamienić się z
blondynką. Chciałam na własnym ciele poczuć miękkie usta Zayna, być przyciągana
przez umięśnione ręce.
Niestety pozostało mi tylko obserwowanie gdzieś z boku tej skomplikowanej
parki. W szkole każdą przerwę spędzałam na szczerych rozmowach z przyjaciółką,
których brakowało mi od dawna. Wystarczyło kilka dni byśmy mogły znów zbliżyć
się do siebie. Veronica ochoczo opowiadała mi o chłopakach, imprezach i
ubraniach, a ja z uśmiechem się w to wsłuchiwałam. Dobrze było czasem
dowiedzieć się jak wygląda świat typowej nastolatki. W zamian za to z Hodkin
rozmawiałam o literaturze i podróżach. Naprawdę czułam, że coraz mocniej się do
niej przywiązuję.
Byłam zaskoczona poprawą kontaktu z Kaiem. Po zerwaniu nie sądziłam, że
będziemy w stanie ze sobą rozmawiać. Chłopak wiele razy dawał mi do
zrozumienia, że rozstanie pogrążyło naszą relację. Już za parę dni czekał nas
bal, ten, na który pójdziemy razem. Nie sądziłam, że brunet poprosi właśnie
mnie. Wiedziałam, że chcę w ten sposób zemścić się na Maliku. On wiele razy
mówił, że Kit jest dla niego nikim. Kłamał. Byłam wręcz pewna, że zależy mu na
moim największym wrogu. Dlatego postanowiłam wykorzystać sytuację.
Siedziałyśmy z Veronicą na dworze, gdy kilka ławek dalej dostrzegłam
palącego Zayna. Był spokojny, wręcz odprężony, a ja nie potrafiłam przestać
skanować jego sylwetki. Już po kilku dniach zaczynałam tęsknić za jego
aroganckim ale i onieśmielającym zachowaniem. Przyjaciółka szybko mi
uświadomiła, że wybaczyłam mu wszelkie krzywdy jakie mi wyrządził, by mieć go
przy sobie. Być może miała rację.
W oddali dostrzegłam Kit, która pewnym krokiem pokonywała schody wraz z
grupką znajomych. Nie trudno było domyśleć się, że zmierza do mulata. Wiedziałam,
że zaraz czule się przywitają, co będzie istną katorgą dla mych oczu.
Spojrzałam smutno na przyjaciółkę, która od razu domyśliła się o co chodzi.
Wówczas poczułam napływające łzy. Byłam taka słaba.
~*~
Po szkole byłam sama. Mama pracowała do późna dzięki czemu mogłam
rozkoszować się głośną muzyką. Otworzyłam szufladę w biurku i ujrzałam tam
pieniądze od Zayna. Przez natłok lekcji i myśli zapomniałam o nich. Kiedy tak
się im przyglądałam, wspominałam tamten dzień. Malik potrafił być prawdziwie
skrajną osobą. W kasynie byłam radosna, wręcz szczęśliwa, że poznałam kogoś tak
pozytywnego. Dopiero następnego dnia ukazał się znów z tej złej strony. Bajka,
w której był księciem skończyła się. Skoro chciał, bym udawała, że się nie
znamy to musiałam na to przystać. Nie zamierzałam robić mu kłopotów. Jasno dał
mi do zrozumienia, że się wstydzi. Bo kim ja tak naprawdę byłam przy
dziewczynach ze szkoły? Moje życie to nie pasmo sukcesów, tylko rozczarowań.
Nie miałam pieniędzy, by często zmieniać ubrania i swój wygląd. Nie było mowy,
by Zayn się mną zainteresował. Nie rozumiałam dlaczego zabrał mnie do miasta.
Czy zdawał sobie sprawę, że swoim zachowaniem zrobił mi nadzieję?
Pod banknotami leżała koperta, a w niej list, który dwa lata temu
dostałam od taty. Był taki okres w naszym życiu, że musiał wyjechać za pracą.
Właśnie wtedy, z tęsknoty za nim narodziły się moje stany lękowe. Nasiliły się
gdy zaginął. Obracałam kopertę w rękach, aż w końcu wyciągnęłam jej zawartość.
List pachniał tatą. Poczułam ukłucie w sercu i siedząc przy biurku postanowiłam
go przeczytać.
Droga
Rayno!
Dziwnie czuję się tu, w Berlinie bez ciebie. Wracam po pracy do malutkiej
kawalerki, którą wynająłem i cisza od razu mnie dopada. Bez twojego pięknego
uśmiechu wszystko szarzeje. Chciałbym abyście z mamą mnie odwiedziły, ale póki
co nie ma na to szans. W pracy idzie mi całkiem dobrze. Szef chwali moje
poczynania. Jestem pewny, że mi ufa. Nie zarabiam milionów, ale wiedzie mi się
lepiej niż w Bristolu. Każde pieniądze staram się odkładać, by móc do domu
przywieźć jak najwięcej. Ciągle pamiętam o rzeczach, które sobie wymarzyłaś. Pragnę
kupić Ci biblioteczkę na twoją rosnącą kolekcję książek. Wiem ile dałabyś za
podróż do Paryża. Ostatnio odsłuchałem nagrań, które mi wysłałaś. Córciu, twój
śpiew to istna poezja. Rozmarzyłem się w twoim słowikowym głosie.
Opowiadaj jak w mieście. Czy wszystko jest po staremu? Zastanawiam się
jak radzisz sobie w szkole. Obiecuję ci, że ten rozpad rodziny nie potrwa już
długo. Wkrótce znów będziemy zasiadać w trójkę do kolacji. Gdy będziesz smutna,
pomyśl sobie, że za kilka miesięcy spełnię twoje marzenia. Mam nadzieję, że nic
nie powoduje łez na twej twarzyczce. Z mamą kontaktuję się też przez listy,
regularnie. Jesteście moimi oczkami w głowie. Źle czuję się z tym, że
zostawiłem was same w Anglii. Jak będę miał możliwość wzięcia kilku dni urlopu,
przyjadę. Tęsknię. Kocham zarówno ciebie jak i mamę. Do następnego listu.
Kocham cię chyba najmocniej
moja już duża królewno
Tata
Cały on. Zawsze słodki i miły. Każdy jego list wyglądał tak chaotycznie,
jakby chciał powiedzieć mi wszystko w ciągu ułamka sekundy. Pamiętam jak w
salonie razem śpiewaliśmy stare rockowe piosenki. To właśnie po nim
odziedziczyłam głos. Odłożyłam list, z powrotem do szuflady, by był moim
cudownym wspomnieniem o tacie. Ja do tej pory wierzyłam, że on gdzieś jest,
żyje. Być może potrzebuje pomocy, a nikt nie wie gdzie przebywa. Tak bardzo
pragnęłam go odzyskać. Nie wiedziałam jednak, gdzie rozpocząć poszukiwania.
Wydawałoby się, że policja poszła każdym tropem. Jak to możliwe, że wyparował?
Starłam łzę i podeszłam do źródła muzyki. Zmieniłam piosenkę.
Comparisons are easily done
Once you’ve had a taste of perfection
Like an apple hanging from a tree
I picked the ripest one
I still got the seed
You said move on
Where do I go
I guess second best
Is all I will know
Once you’ve had a taste of perfection
Like an apple hanging from a tree
I picked the ripest one
I still got the seed
You said move on
Where do I go
I guess second best
Is all I will know
~*~
Minęły dni, podczas których wciąż nie istniałam dla Zayna. Zachowywałam się
więc tak, jak on. Jedyne co nas różniło to, że ja źle się z tym czułam, a on
był taki radosny. Nadszedł dzień balu. W całej szkole była napięta atmosfera, a
do kółka dekoracyjnego lepiej było nie podchodzić. Na długiej przerwie
zaciekawiona zajrzałam na salę gimnastyczną. Miejsce wyglądało jakbym
rzeczywiście przeniosła się do lat dziewięćdziesiątych.
-Nie możesz się doczekać wieczoru, prawda?- usłyszałam za sobą mocny głos
Kaia.
Odwróciłam się na pięcie niepewna ile czasu za mną stoi. Patrzyłam jak
się uśmiecha i sama to robiłam. Działał na mnie coraz bardziej pozytywnie, tak
jak przed rozpoczęciem związku. Opierał się o ścianę z jedną ręką w kieszeni. Był
spokojny wręcz wyluzowany a także cholernie przystojny.
-Właściwie to tak.- odezwałam się w końcu.
Zmniejszył odległość między nami. W zasadzie był bardzo blisko mnie, a ja
z przyzwyczajenia zrobiłam krok w tył. Pochylił się do mojego ucha i powoli
szepnął:
-Przyjadę po ciebie o siódmej.
Odszedł spokojnym krokiem, a gdy zniknął mi już z pola widzenia, zdałam
sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech.
W wyborze sukienki pomagała mi mama. Nie zamierzałam specjalnie kupować
nowej, skoro posiadałam w szafie te, które były prezentami od taty. Nie stroiłam
się w kilogramy biżuterii, ponieważ zawsze byłam naturalna. Z rodzicielką
doszłam do wniosku, że najlepiej będę się czuć w miętowej zwiewnej sukience. Dobrałyśmy
do niej niewielkie obcasy, głównie dlatego bym mogła ukryć swój niewielki
wzrost. Nie wymyślałam w makijażu, postawiłam na ten codzienny. Włosy falami
opadały na moje plecy.
Obejrzałam się w lusterku. Pierwszy raz od bardzo dawna miałam na sobie
sukienkę. Widziałam jak mama uśmiecha się.
-Mimo wszystko cieszę się, że wybierasz się tam z Kaiem.- odezwała się
podając mi torebkę.
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam.
Wyszłam z domu nim brunet zdążył zadzwonić. Miał na sobie idealnie
dopasowany czarny garnitur. Cicho się przywitałam wsiadając z nim do auta.
Szkoła wieczorem udekorowana była jeszcze lepiej niż to zapamiętałam. Uczniów
było mnóstwo, każdy elegancko ubrany. Weszłam do budynku z chłopakiem pod rękę.
Ludzie się nam przyglądali, zapewne zaskoczeni naszą dwójką razem. Plotki o
mojej ucieczce z Malikiem nadal zabawiały uczniów. Nie chciałam nawet myśleć,
co powiedzą gdy pojawiłam się z Parkerem. Nie obchodziło mnie czy dostanę
etykietę wybrednej, puszczalskiej. Tylko ja wiedziałam jak jest naprawdę.
Światło na sali było przyciemnione dzięki czemu niewiele osób zobaczyło
jak wchodzimy. Po prawej stronie stały stoły z piciem i jedzeniem ale także
takie, przy których można było posiedzieć. Na wprost nauczyciel od sportu
zajmował się muzyką podskakując przy tym jak oszalały. Z lewej części znajdował
się tłum tańczących. Wszystko wyglądało jak na filmach.
Staliśmy i śmialiśmy się z tańca jednego chłopaka, do czasu aż nie
dostrzegłam jego. Wyglądał pięknie,
seksownie, idealnie, wspaniale. Czarny garnitur, biała koszula i ta wrogość na
twarzy. Wpatrywał się w nas nie tyle co zaskoczony, ale i zły. On był z Kit
ubraną w krótką, kusą sukienkę. Obejmował ją w talii, lecz gdy zobaczył jak
dobrze bawię się z Parkerem, zacisnął palce na jej ciele. Przeniósł swe ciemne
oczy na blondynkę i zachłannie ją pocałował. Wiedziałam, że zrobił to
specjalnie. Chciałam by to na mnie patrzył z taką intensywnością. Kai chyba
domyślił się co spowodowało zmianę mojego nastroju.
-Zazdrość ze strony Malika ucieszy nas oboje, nieprawdaż?- zapytał cicho.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Chciałam by Zayn żałował, że mnie
zostawił. To ze mną mógł się tutaj pojawić, a tego nie zrobił. Pokiwałam więc
zmieszana głową. Chłopak pewnym krokiem wprowadził nas w tłum tańczących. Położył
ręce na moich plecach, a ja swoje zarzuciłam na jego szyję. Byliśmy bardzo
blisko, a wolna piosenka tylko wzniecała atmosferę. Ukradkiem dostrzegłam, że
mulat był coraz bardziej wściekły. Jeden gest, a mógłby kogoś uderzyć. Nie chciałam
wzniecać niepotrzebnie ognia, lecz już nie umiałam się opanować. Kit pociągnęła
Zayna do stolika i już przestał skanować nas wzrokiem. Mój partner nie
zamierzał jednak poprzestawać. Złapał mnie za rękę i wspólnie zajęliśmy
miejsce. Byłam zła, że koordynatorka posadziła nas obok siebie. Gdy blondynka
mnie dostrzegła od razu się odezwała.
-Wow, Sulez wyglądasz jak…dziewczyna. Jak myślisz Zayn, czy tak Rayna
byłaby cię w stanie poderwać?
Spojrzałam na niego ciekawa odpowiedzi.
-Nie- rzucił ochryple nawet się nie zastanawiając.
Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Kai był wciągnięty w rozmowę z
kolegami. Ja nie potrafiłam dłużej wytrzymać tego napięcia. Bez słowa wstałam
od stołu. Pragnęłam się rozpłakać dopiero na dworze.
-Rayna?
Gdy łzy powoli spływały po moich policzkach ten ohydnie idealny chłopak
znalazł się za mną. Nie odwróciłam się zawstydzona.
-Odejdź ode mnie. Jesteś totalnym idiotą. Wróć do Kit, potrzebuje cię.-
warknęłam.
Zaśmiał się, co jeszcze mocniej mnie zdenerwowało. Kompletnie z niczym
się nie liczył.
-Mało mnie rusza twoje zdanie. Tylko wszystko utrudniasz- rzucił, a ja
usłyszałam jak odpala papierosa.
Momentalnie otarłam łzy i wściekła, odwróciłam się. Stał przede mną nie
przejmując się, że pali na terenie szkoły. On miał wszystkich i wszystko
gdzieś.
-Ja utrudniam? Mam dość twojego bezczelnego zachowania. Od kilku dni
traktujesz mnie jakbym była powietrzem. Zaprzeczasz wszystkim, że razem
uciekliśmy. Po cholerę to robisz?- krzyknęłam.- Nie lubię cię.
Zaciągnął się papierosem wypuszczając dym w otaczający nas mrok. Palił już
nic nie mówiąc. Nie potrafiłam zebrać się w sobie i wrócić do szkoły. Chciałam jak
najszybciej znaleźć się w domu, w łóżku. Malik rzucił gdzieś w krzaki
niedopałek i zlustrował mnie wzrokiem. Nie do końca wiedziałam o co mu
chodziło. Podszedł bliżej i bliżej aż nasze ciała dzieliły centymetry. Nie miałam
czasu się odsunąć, bo gorące wargi chłopaka znalazły się wprost na moich. Zrobił
to tak szybko i agresywnie wpijał się w moje usta. Całe moje ciało wtedy się
poddało. Pozwoliłam by wprowadził swój język pokryty smakiem tytoniu do mojej
buzi. Jego dłonie szalały na mych plecach tylko mnie przysuwając.
-Wciąż twierdzisz, że mnie nie lubisz?- zapytał zdyszany odrywając swoje
usta.
~*~
Wybaczcie ale rozdział niesprawdzony. Za błędy przepraszam