31 lipca 2016

Rozdział 10

''Jak możesz patrzeć w moje oczy jak w otwarte drzwi, które wiodą Cię do środka mego wnętrza. Gdzie stałam się tak bezwładna bez duszy. Mój duch śpi gdzieś tam w zimnie, dopóki nie znajdziesz go tam i nie przyprowadzisz z powrotem do domu. Zbudź mnie. Spraw, by krew krążyła w mych żyłach. Zanim upadnę. Ocal mnie... Ocal mnie przed nicością, którą się stałam...''
~*~
  Dni mijały szybko, a każdy kolejny zbytnio nie różnił się od poprzedniego. Nadal nie miałam kontaktu z Zaynem. Nie spoglądał na mnie gdy mijaliśmy się korytarzem, zachowywał się tak, jakbym nie istniała. Kilka razy dostrzegłam kręcącą się wokół niego Kit. Już nie wierzyłam, że jest mu obojętna. Widziałam z jakim zaangażowaniem na nią patrzy składając w różnych miejscach delikatne pocałunki. Czasem pragnęłam choć na chwilę zamienić się z blondynką. Chciałam na własnym ciele poczuć miękkie usta Zayna, być przyciągana przez umięśnione ręce.
  Niestety pozostało mi tylko obserwowanie gdzieś z boku tej skomplikowanej parki. W szkole każdą przerwę spędzałam na szczerych rozmowach z przyjaciółką, których brakowało mi od dawna. Wystarczyło kilka dni byśmy mogły znów zbliżyć się do siebie. Veronica ochoczo opowiadała mi o chłopakach, imprezach i ubraniach, a ja z uśmiechem się w to wsłuchiwałam. Dobrze było czasem dowiedzieć się jak wygląda świat typowej nastolatki. W zamian za to z Hodkin rozmawiałam o literaturze i podróżach. Naprawdę czułam, że coraz mocniej się do niej przywiązuję.
  Byłam zaskoczona poprawą kontaktu z Kaiem. Po zerwaniu nie sądziłam, że będziemy w stanie ze sobą rozmawiać. Chłopak wiele razy dawał mi do zrozumienia, że rozstanie pogrążyło naszą relację. Już za parę dni czekał nas bal, ten, na który pójdziemy razem. Nie sądziłam, że brunet poprosi właśnie mnie. Wiedziałam, że chcę w ten sposób zemścić się na Maliku. On wiele razy mówił, że Kit jest dla niego nikim. Kłamał. Byłam wręcz pewna, że zależy mu na moim największym wrogu. Dlatego postanowiłam wykorzystać sytuację.
  Siedziałyśmy z Veronicą na dworze, gdy kilka ławek dalej dostrzegłam palącego Zayna. Był spokojny, wręcz odprężony, a ja nie potrafiłam przestać skanować jego sylwetki. Już po kilku dniach zaczynałam tęsknić za jego aroganckim ale i onieśmielającym zachowaniem. Przyjaciółka szybko mi uświadomiła, że wybaczyłam mu wszelkie krzywdy jakie mi wyrządził, by mieć go przy sobie. Być może miała rację.
  W oddali dostrzegłam Kit, która pewnym krokiem pokonywała schody wraz z grupką znajomych. Nie trudno było domyśleć się, że zmierza do mulata. Wiedziałam, że zaraz czule się przywitają, co będzie istną katorgą dla mych oczu. Spojrzałam smutno na przyjaciółkę, która od razu domyśliła się o co chodzi. Wówczas poczułam napływające łzy. Byłam taka słaba.
~*~
  Po szkole byłam sama. Mama pracowała do późna dzięki czemu mogłam rozkoszować się głośną muzyką. Otworzyłam szufladę w biurku i ujrzałam tam pieniądze od Zayna. Przez natłok lekcji i myśli zapomniałam o nich. Kiedy tak się im przyglądałam, wspominałam tamten dzień. Malik potrafił być prawdziwie skrajną osobą. W kasynie byłam radosna, wręcz szczęśliwa, że poznałam kogoś tak pozytywnego. Dopiero następnego dnia ukazał się znów z tej złej strony. Bajka, w której był księciem skończyła się. Skoro chciał, bym udawała, że się nie znamy to musiałam na to przystać. Nie zamierzałam robić mu kłopotów. Jasno dał mi do zrozumienia, że się wstydzi. Bo kim ja tak naprawdę byłam przy dziewczynach ze szkoły? Moje życie to nie pasmo sukcesów, tylko rozczarowań. Nie miałam pieniędzy, by często zmieniać ubrania i swój wygląd. Nie było mowy, by Zayn się mną zainteresował. Nie rozumiałam dlaczego zabrał mnie do miasta. Czy zdawał sobie sprawę, że swoim zachowaniem zrobił mi nadzieję?
  Pod banknotami leżała koperta, a w niej list, który dwa lata temu dostałam od taty. Był taki okres w naszym życiu, że musiał wyjechać za pracą. Właśnie wtedy, z tęsknoty za nim narodziły się moje stany lękowe. Nasiliły się gdy zaginął. Obracałam kopertę w rękach, aż w końcu wyciągnęłam jej zawartość. List pachniał tatą. Poczułam ukłucie w sercu i siedząc przy biurku postanowiłam go przeczytać.
Droga Rayno!
  Dziwnie czuję się tu, w Berlinie bez ciebie. Wracam po pracy do malutkiej kawalerki, którą wynająłem i cisza od razu mnie dopada. Bez twojego pięknego uśmiechu wszystko szarzeje. Chciałbym abyście z mamą mnie odwiedziły, ale póki co nie ma na to szans. W pracy idzie mi całkiem dobrze. Szef chwali moje poczynania. Jestem pewny, że mi ufa. Nie zarabiam milionów, ale wiedzie mi się lepiej niż w Bristolu. Każde pieniądze staram się odkładać, by móc do domu przywieźć jak najwięcej. Ciągle pamiętam o rzeczach, które sobie wymarzyłaś. Pragnę kupić Ci biblioteczkę na twoją rosnącą kolekcję książek. Wiem ile dałabyś za podróż do Paryża. Ostatnio odsłuchałem nagrań, które mi wysłałaś. Córciu, twój śpiew to istna poezja. Rozmarzyłem się w twoim słowikowym głosie.
  Opowiadaj jak w mieście. Czy wszystko jest po staremu? Zastanawiam się jak radzisz sobie w szkole. Obiecuję ci, że ten rozpad rodziny nie potrwa już długo. Wkrótce znów będziemy zasiadać w trójkę do kolacji. Gdy będziesz smutna, pomyśl sobie, że za kilka miesięcy spełnię twoje marzenia. Mam nadzieję, że nic nie powoduje łez na twej twarzyczce. Z mamą kontaktuję się też przez listy, regularnie. Jesteście moimi oczkami w głowie. Źle czuję się z tym, że zostawiłem was same w Anglii. Jak będę miał możliwość wzięcia kilku dni urlopu, przyjadę. Tęsknię. Kocham zarówno ciebie jak i mamę. Do następnego listu.
  Kocham cię chyba najmocniej moja już duża królewno
Tata
  Cały on. Zawsze słodki i miły. Każdy jego list wyglądał tak chaotycznie, jakby chciał powiedzieć mi wszystko w ciągu ułamka sekundy. Pamiętam jak w salonie razem śpiewaliśmy stare rockowe piosenki. To właśnie po nim odziedziczyłam głos. Odłożyłam list, z powrotem do szuflady, by był moim cudownym wspomnieniem o tacie. Ja do tej pory wierzyłam, że on gdzieś jest, żyje. Być może potrzebuje pomocy, a nikt nie wie gdzie przebywa. Tak bardzo pragnęłam go odzyskać. Nie wiedziałam jednak, gdzie rozpocząć poszukiwania. Wydawałoby się, że policja poszła każdym tropem. Jak to możliwe, że wyparował? Starłam łzę i podeszłam do źródła muzyki. Zmieniłam piosenkę.
Comparisons are easily done
Once you’ve had a taste of perfection
Like an apple hanging from a tree
I picked the ripest one
I still got the seed
You said move on
Where do I go
I guess second best
Is all I will know
~*~
  Minęły dni, podczas których wciąż nie istniałam dla Zayna. Zachowywałam się więc tak, jak on. Jedyne co nas różniło to, że ja źle się z tym czułam, a on był taki radosny. Nadszedł dzień balu. W całej szkole była napięta atmosfera, a do kółka dekoracyjnego lepiej było nie podchodzić. Na długiej przerwie zaciekawiona zajrzałam na salę gimnastyczną. Miejsce wyglądało jakbym rzeczywiście przeniosła się do lat dziewięćdziesiątych.
  -Nie możesz się doczekać wieczoru, prawda?- usłyszałam za sobą mocny głos Kaia.
  Odwróciłam się na pięcie niepewna ile czasu za mną stoi. Patrzyłam jak się uśmiecha i sama to robiłam. Działał na mnie coraz bardziej pozytywnie, tak jak przed rozpoczęciem związku. Opierał się o ścianę z jedną ręką w kieszeni. Był spokojny wręcz wyluzowany a także cholernie przystojny.
  -Właściwie to tak.- odezwałam się w końcu.
  Zmniejszył odległość między nami. W zasadzie był bardzo blisko mnie, a ja z przyzwyczajenia zrobiłam krok w tył. Pochylił się do mojego ucha i powoli szepnął:
  -Przyjadę po ciebie o siódmej.
  Odszedł spokojnym krokiem, a gdy zniknął mi już z pola widzenia, zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech.
  W wyborze sukienki pomagała mi mama. Nie zamierzałam specjalnie kupować nowej, skoro posiadałam w szafie te, które były prezentami od taty. Nie stroiłam się w kilogramy biżuterii, ponieważ zawsze byłam naturalna. Z rodzicielką doszłam do wniosku, że najlepiej będę się czuć w miętowej zwiewnej sukience. Dobrałyśmy do niej niewielkie obcasy, głównie dlatego bym mogła ukryć swój niewielki wzrost. Nie wymyślałam w makijażu, postawiłam na ten codzienny. Włosy falami opadały na moje plecy.
  Obejrzałam się w lusterku. Pierwszy raz od bardzo dawna miałam na sobie sukienkę. Widziałam jak mama uśmiecha się.
  -Mimo wszystko cieszę się, że wybierasz się tam z Kaiem.- odezwała się podając mi torebkę.
  W odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam.
  Wyszłam z domu nim brunet zdążył zadzwonić. Miał na sobie idealnie dopasowany czarny garnitur. Cicho się przywitałam wsiadając z nim do auta.
  Szkoła wieczorem udekorowana była jeszcze lepiej niż to zapamiętałam. Uczniów było mnóstwo, każdy elegancko ubrany. Weszłam do budynku z chłopakiem pod rękę. Ludzie się nam przyglądali, zapewne zaskoczeni naszą dwójką razem. Plotki o mojej ucieczce z Malikiem nadal zabawiały uczniów. Nie chciałam nawet myśleć, co powiedzą gdy pojawiłam się z Parkerem. Nie obchodziło mnie czy dostanę etykietę wybrednej, puszczalskiej. Tylko ja wiedziałam jak jest naprawdę.
  Światło na sali było przyciemnione dzięki czemu niewiele osób zobaczyło jak wchodzimy. Po prawej stronie stały stoły z piciem i jedzeniem ale także takie, przy których można było posiedzieć. Na wprost nauczyciel od sportu zajmował się muzyką podskakując przy tym jak oszalały. Z lewej części znajdował się tłum tańczących. Wszystko wyglądało jak na filmach.  
  Staliśmy i śmialiśmy się z tańca jednego chłopaka, do czasu aż nie dostrzegłam jego. Wyglądał pięknie, seksownie, idealnie, wspaniale. Czarny garnitur, biała koszula i ta wrogość na twarzy. Wpatrywał się w nas nie tyle co zaskoczony, ale i zły. On był z Kit ubraną w krótką, kusą sukienkę. Obejmował ją w talii, lecz gdy zobaczył jak dobrze bawię się z Parkerem, zacisnął palce na jej ciele. Przeniósł swe ciemne oczy na blondynkę i zachłannie ją pocałował. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Chciałam by to na mnie patrzył z taką intensywnością. Kai chyba domyślił się co spowodowało zmianę mojego nastroju.
  -Zazdrość ze strony Malika ucieszy nas oboje, nieprawdaż?- zapytał cicho.
  Spojrzałam na niego zaskoczona. Chciałam by Zayn żałował, że mnie zostawił. To ze mną mógł się tutaj pojawić, a tego nie zrobił. Pokiwałam więc zmieszana głową. Chłopak pewnym krokiem wprowadził nas w tłum tańczących. Położył ręce na moich plecach, a ja swoje zarzuciłam na jego szyję. Byliśmy bardzo blisko, a wolna piosenka tylko wzniecała atmosferę. Ukradkiem dostrzegłam, że mulat był coraz bardziej wściekły. Jeden gest, a mógłby kogoś uderzyć. Nie chciałam wzniecać niepotrzebnie ognia, lecz już nie umiałam się opanować. Kit pociągnęła Zayna do stolika i już przestał skanować nas wzrokiem. Mój partner nie zamierzał jednak poprzestawać. Złapał mnie za rękę i wspólnie zajęliśmy miejsce. Byłam zła, że koordynatorka posadziła nas obok siebie. Gdy blondynka mnie dostrzegła od razu się odezwała.
  -Wow, Sulez wyglądasz jak…dziewczyna. Jak myślisz Zayn, czy tak Rayna byłaby cię w stanie poderwać?
  Spojrzałam na niego ciekawa odpowiedzi.
  -Nie- rzucił ochryple nawet się nie zastanawiając.
  Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Kai był wciągnięty w rozmowę z kolegami. Ja nie potrafiłam dłużej wytrzymać tego napięcia. Bez słowa wstałam od stołu. Pragnęłam się rozpłakać dopiero na dworze.
  -Rayna?
  Gdy łzy powoli spływały po moich policzkach ten ohydnie idealny chłopak znalazł się za mną. Nie odwróciłam się zawstydzona.
  -Odejdź ode mnie. Jesteś totalnym idiotą. Wróć do Kit, potrzebuje cię.- warknęłam.
  Zaśmiał się, co jeszcze mocniej mnie zdenerwowało. Kompletnie z niczym się nie liczył.
  -Mało mnie rusza twoje zdanie. Tylko wszystko utrudniasz- rzucił, a ja usłyszałam jak odpala papierosa.
  Momentalnie otarłam łzy i wściekła, odwróciłam się. Stał przede mną nie przejmując się, że pali na terenie szkoły. On miał wszystkich i wszystko gdzieś.
  -Ja utrudniam? Mam dość twojego bezczelnego zachowania. Od kilku dni traktujesz mnie jakbym była powietrzem. Zaprzeczasz wszystkim, że razem uciekliśmy. Po cholerę to robisz?- krzyknęłam.- Nie lubię cię.
  Zaciągnął się papierosem wypuszczając dym w otaczający nas mrok. Palił już nic nie mówiąc. Nie potrafiłam zebrać się w sobie i wrócić do szkoły. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w łóżku. Malik rzucił gdzieś w krzaki niedopałek i zlustrował mnie wzrokiem. Nie do końca wiedziałam o co mu chodziło. Podszedł bliżej i bliżej aż nasze ciała dzieliły centymetry. Nie miałam czasu się odsunąć, bo gorące wargi chłopaka znalazły się wprost na moich. Zrobił to tak szybko i agresywnie wpijał się w moje usta. Całe moje ciało wtedy się poddało. Pozwoliłam by wprowadził swój język pokryty smakiem tytoniu do mojej buzi. Jego dłonie szalały na mych plecach tylko mnie przysuwając.
  -Wciąż twierdzisz, że mnie nie lubisz?- zapytał zdyszany odrywając swoje usta.
~*~ 
Wybaczcie ale rozdział niesprawdzony. Za błędy przepraszam

2 lipca 2016

Rozdział 9

''Chcę, żebyś mną oddychał. Pozwól mi być Twym powietrzem. Pozwól mi swobodnie rozgrzać swoje ciało.. Bez zahamowań, bez strachu. Jak głęboka jest Twoja miłość? Czy jest jak ocean? Jakim poświęceniem jesteś? Otwórz moje oczy i powiedz mi kim jestem. Pozwól poznać wszystkie Twoje sekrety... Bez zahamowań, bez grzechu. Jak głęboka jest Twoja miłość?...''
~*~
  Niechętnie odwróciłam się na pięcie kompletnie nie gotowa na konwersację z rodzicielką. Poniekąd żałowałam, że nie napisałam do niej chociaż głupiej wiadomości. Doszłam do wniosku, że raz chciałam być jak Malik. Zbuntowana i wolna. O ile on jest taki zawsze a jego rodzina się do tego przyzwyczaiła, o tyle w moim przypadku cały ten wybryk skończy się kłótnią i karą.
  Stałam wpatrując się w matkę. Nagle cała odwaga i chęć rozmowy zniknęła. Czy zamierzałam jej powiedzieć prawdę? Jakby zareagowała słysząc, że w moim życiu pojawił się chłopak?
  -Dzwonili ze szkoły. Podobno zwiałaś po pierwszej lekcji.- dodała widząc, że nie zamierzam nic powiedzieć.-Rayno, czy coś się stało?
  -Nie, mamo.- mruknęłam trzymając rękę w kieszeni. Czułam w dłoni pieniądze podarowane przez Malika.
  -Więc do cholery wyjaśnij mi gdzie byłaś? Czemu nie zadzwoniłaś? Zdajesz sobie sprawę jak się martwiłam?- krzyczała gestykulując przy tym rękami.- Przez chwilę myślałam, że także zaginiesz, że oprócz męża stracę córkę.
  To krótkie zdanie wywołało we mnie lawinę wspomnień, bólu. Od razu pożałowałam cudownie spędzonego dnia z Zaynem. Momentalnie zrozumiałam, na co skazałam swoją matkę. Nie zasłużyła by być potraktowana w ten sposób.
  -Przepraszam mamo. Spędziłam miło dzień, zapominając by zadzwonić. To się nie powtórzy.- powiedziałam cicho.
  Kobieta pokiwała głową biorąc mnie w swoje ramiona. Od bardzo dawna się nie przytulałyśmy, zawsze wolałam to robić z tatą. Znów czułam napływające łzy, lecz nie byłam sama, mama także miała zaszklone oczy. Delikatnie się od niej odsunęłam zmierzając ku górze. Gdy byłam już na szczycie schodów usłyszałam jej głos z dołu:
  -Ray, mam nadzieję, że ten chłopak jest ciebie wart.
  Nie odpowiedziałam. Moją głową zawładnęły myśli o brązowookim. Pierwszy raz miałam okazję poznać go z innej, lepszej strony. Zarówno ja, jak i on nie udawaliśmy. Opowiadaliśmy wszelakie historie, szczerze się śmiejąc. Było cudownie, do czasu gdy ciemna strona tego przystojnego chłopaka nie zawładnęła. Mimo, że jego zdanie o mnie było brutalne i wręcz nieprawdziwe, w końcu dowiedziałam się co sądzi o Raynie Sulez.
  Wyjęłam z plecaka zwinięte w kłębek słuchawki spragniona ukochanej muzyki.  
Everytime I try to fly
I fall without my wings
I feel so small
I guess I need you baby
An' everytime I see you in my dreams
I see your face, it's haunting me
I guess I need you baby
  Cicho śpiewałam wraz z Britney Spears. Piosenka pozwoliła mi na chwilę przestać myśleć o tęsknocie za tatą. Jednak chłopaka o kruczoczarnych włosach nie potrafiłam pozbyć się z głowy. Nagle słowa piosenki stały się tak prawdziwe, jakbym sama je wypowiadała. Powoli zaczynałam wierzyć w całe zauroczenie Malikiem.
  Wyciągnęłam pieniądze z kieszeni dokładnie się im przyglądając. Na co właściwie przeznaczę tysiąc funtów? Od razu pomyślałam o rzeczach, które potrzebuje mama. Powinnyśmy zrobić za to remont kuchni, tak jak przed zniknięciem planował tata. Postanowiłam jak najszybciej jutro porozmawiać o tym z mamą. Właściwie chciałam jej wynagrodzić to moje szczeniackie zachowanie.
~*~
  Dziwnie czułam się idąc następnego dnia do szkoły. Co najmniej połowa uczniów rozmawiała o zbliżającym się balu. Drażnił mnie ten temat głównie dlatego, że nie miałam z kim na niego pójść. Przed drzwiami do łazienki ktoś mnie zaczepił. Podniosłam wzrok i zdziwiłam się widząc jego.
  -Jak się czujesz?- wydukałam widząc, że ochoczo mi się przygląda.
  Kai przełknął ślinę przybliżając twarz do mojej. Bałam się, że zamierza mi coś zrobić. Cholera, nie chciałam tego.
  -Już wszystko w porządku.- odpowiedział nagle.- Wybierasz się na bal?- zapytał na szczęście odsuwając się troszkę.
  Zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę. Głęboko w podświadomości chciałam na niego pójść. Z Zaynem. Wiedziałam jednak, że po naszej ostrej wymianie zdań nie mam na co liczyć. Przy Kit byłam jak dwunastoletnie dziecko. Z blondynką każdy chciał się umówić,. Była piękna i przebojowa, idealna partia do pokazywania. Nie jak ja.
  -Raczej nie.- odparłam w końcu otwierając drzwi do łazienki.
  Weszłam do środka zostawiając je uchylone, jakbym czekała na dalsze pytania od Kaia. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Niska dziewczyna o brązowych, średniej długości włosach. Mocny makijaż podkreślający oczy. Malowałam się tak aby nikt nie dostrzegł po mnie setek nieprzespanych i przepłakanych nocy.
  -Dlaczego nie?- wciąż drążył temat balu.- Jeżeli nie masz z kim pójść, zawsze możemy iść razem, jako przyjaciele.
  Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy pobyt w szpitalu tak zmienił tego chłopaka? Zastanawiałam się nad odpowiedzią. Gdybym poszła, miałabym podgląd zarówno na Malika jak i Kit. Chyba chciałam pokazać też Zaynowi, że nie jestem taką ofiarą. Zdenerwować go.
  -Dobrze. Dziękuję więc za zaproszenie.- uśmiechnęłam się do niego wychodząc z łazienki.
~*~
  Po dwóch pierwszych godzinach myślałam, że ujrzę gdzieś Zayna. A nawet liczyłam, że uda mi się z nim porozmawiać. Źle czułam się z tym, że go uderzyłam ale czy byłabym w stanie go przeprosić? Myliłam się mając nadzieję, że powie mi zwykłe cześć. Minęliśmy się na korytarzu bez słowa, jakby wczorajszy dzień się nie wydarzył. Niemożliwe, że był na mnie aż tak zły.
  Chciałam wejść do klasy jeszcze na przerwie by nie musieć słuchać co ludzie o mnie gadają. Słyszałam tylko, że to ta, z którą uciekł wczoraj Malik. Mój telefon zabrzmiał właśnie wtedy gdy chciałam przekroczyć próg pomieszczenia. Znów dzwoniła Veronica, która kolejny raz nie pojawiła się w szkole.
  -Ray, mogę dzisiaj u ciebie spać?- zapytała prosto z mostu gdy odebrałam.
  Podniosłam wzrok i stanęłam w miejscu jakby ktoś pozbawił mnie wiary. Na blacie biurka siedziała Kit a pomiędzy jej nogami był nie kto inny, jak Malik. Całowali się tak zachłannie jakby byli w sypialni a nie w szkole. Chrząknęłam chcąc oderwać ich od tej brutalnej czynności. Niewiele brakowało a przecież pozbawiliby się ubrań. Spojrzeli na mnie wrogo zupełnie bezczelnie.
  -No i co? Zazdrościsz mała?- zaśmiała się Kit.
  Nie wytrzymałam. Z telefonem przy uchu uciekłam z klasy.
  -Myślę, że przyda nam się trochę czasu razem.- powiedziałam cicho powstrzymując te cholerne łzy rozczarowania.
  Doprowadziłam się do porządku, przynajmniej spróbowałam wyglądać normalnie. Chciałam po dzwonku wejść z resztą klasy kompletnie nie zwracając uwagi na Malika, z którym jak na złość miałam lekcję literatury. Na szczęście mi się to udało. Całą drogę do swojej ławki przebyłam patrząc w telefon, nie wiedziałam czy on zwrócił na mnie uwagę. Pan Spar wparował do klasy jak zwykle spóźniony. Dzisiaj był ten dzień, podczas którego mieliśmy zabrać się za analizowanie kolejnej powieści. Byłam ciekawa, którą nauczyciel wybrał z tej ogromnej listy jaką dostaliśmy z początkiem roku. Miałam nadzieję, że jestem odpowiednio przygotowana.
  -Droga klaso, dzisiaj zajmiemy się powieścią, której autor w czasach, w których żył był uznany za skandalistę a książka mimo wszystko odniosła światowy sukces.- zaczął nudząc już połowę klasy.- Mówi wam coś nazwisko Wilde?
  Portret Doriana Gray’a. Od razu się domyśliłam. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Dorian Gray to młody chłopak, zagubiony i zakochany w samym sobie, w swojej urodzie nastolatka. Gdy jego przyjaciel zauważa, że bohater zaczyna się starzeć, ten go zabija. Kilka ławek za mną, dokładnie w ostatniej siedział taki Dorian. Ten sam typ człowieka. Egoista tak bardzo nie przejmujący się innymi.
  -Czy ktoś zacznie opowiadać nam o młodziutkim bohaterze?- zapytał załamany nastolatkami mężczyzna.
  -On nigdy nie chciał się zestarzeć, w sumie jak większość. Myślę, że to dobry przykład nastolatka.- odezwał się. Kolejny raz wziął udział w lekcji literatury. Mimo wszystko dobrze było usłyszeć jego spokojny głos.
  -Samouwielbienie doprowadziło go do załamania psychicznego i zabójstwa przyjaciela. To dla ciebie wzór do naśladowania?- syknęłam wpatrując się w zegar.
  -Nareszcie ktoś się obudził.- skomentował nauczyciel opierając się o biurko.- Kontynuujcie tą debatę.
  Lecz ja nie chciałam rozmawiać. Wiedziałam, że Zayn znajdzie takie argumenty, którymi ośmieszy mnie przed wszystkimi. Siedząc w drugiej ławce słyszałam jak wstaje. Czułam wzrok wszystkich uczniów na sobie, nawet pan Spar się patrzył. Nie upomniał Malika, że ma wrócić do ławki. Nie zapytał co robi. A chyba powinien, prawda? Mulat pochylił się nade mną tak, że czułam jego oddech na szyi. Zaraz mnie upokorzy, jestem tego pewna.
  -On przynajmniej miał w sobie trochę szaleństwa.- warknął.
  Przełknęłam głośno ślinę a gdy chciałam coś odpowiedzieć, jego już nie było. Wyszedł z klasy zostawiając mnie w rozsypce obserwowaną przez każdego.
~*~
  Wróciłam do domu jeszcze przed mamą. Konfrontacja z Malikiem kompletnie odebrała mi apetyt. Dopiero będąc w salonie pozwoliłam łzom spokojnie płynąć. Emocje z całego dnia nareszcie ze mnie wypłynęły. Położyłam się na kanapie włączając telewizor. Tak naprawdę chciałam by ktoś mówił. Nie znosiłam samotności a czułam, że będę na nią skazana. Obwiniając siebie, zasnęłam.
  Obudziły mnie czyjeś palce sunące po moich policzkach. Niechętnie otworzyłam oczy dostrzegając przyjaciółkę. Uśmiechała się ale wiedziałam, że coś się stało. Spojrzałam na zegar. Spałam ponad dwie godziny. Przetarłam twarz rękami chyba tylko po to, by ukryć ślady wcześniejszego płaczu. Już miałam zapytać Verę o co chodzi, gdy do pomieszczenia weszła mama.
  -Dziewczynki, może zjecie obiad? Miło mi cię gościć Veronico.- odezwała się.
  -Dziękuję, że pozwoliła mi pani zostać na noc.
  Poszły razem do kuchni. Z mojego oka popłynęła jeszcze jedna łza nim także się tam wybrałam.
  Było późno w nocy i normalnie już dawno bym spała. Siedziałyśmy z przyjaciółką na dywanie w moim pokoju. Wiedziałyśmy, że musimy porozmawiać a jednak żadna nie zaczęła.
  -Słyszałam plotki o tobie i Maliku. To prawda, Ray?- zapytała blondynka przerywając ciszę.
  -Wszystko zależy od tego co słyszałaś. Wczoraj byliśmy razem na wagarach, spędziliśmy wspólnie dzień na spacerze, w restauracji i kasynie. A on dzisiaj zachowywał się jakby nic z tego się nie wydarzyło.- wyjaśniłam czując jak złe emocje ze mnie wychodzą.
  -W podobny sposób zachował się kiedy u niego byłyśmy, pamiętasz? Wydaje mi się, że to taki typ chłopaka. Za wszelką cenę chce by ludzie go nienawidzili. Może chce sam siebie za coś ukarać.- powiedziała upijając z kubka trochę herbaty.
  -Czy coś was łączy? Byliście kiedyś na wspólnej imprezie?- zapytałam drżącym głosem.
  -Chyba tak. Zachowywał się dość prostacko względem jakiejś laski z tego co pamiętam. Mój Boże, skarbie, on ci się podoba!
  Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem. Analizowałam w głowie jej słowa. Źle się czułam widząc go z innymi dziewczynami. Chciałam poznać jego historię. Pragnęłam być przy nim, stać się osobą, do której przyjdzie z problemem. Wyobrażałam sobie jak mnie całuje, przytula a nawet kocha.
  -Tak.- szepnęłam dopiero po chwili.- Zayn Malik rzeczywiście mi się podoba.