26 czerwca 2016

Rozdział 8

''Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie. Będę tym jedynym, jeśli i ty mnie pragniesz. Poszedłbym za tobą wszędzie.. I potknę się i upadnę...Wciąż uczę się kochać. I przełknąłbym swą dumę. Jesteś jedyną, którą kocham. I mówię "żegnaj". I przepraszam, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć. Powiedz coś, bo rezygnuję z Ciebie...Powiedz coś...''
~*~
  Mężczyźni, którzy siedzieli przy stole co jakiś czas zaciekle się we mnie wpatrywali. Wiedziałam, że dziwi ich moja obecność. Siedząc na kolanach Zayna zastanawiałam się czy przyprowadził tu jeszcze jakąś dziewczynę. Moje myśli od razu skierowały się na Kit. Aż się uśmiechnęłam zdając sobie sprawę, że to ja jestem teraz z Malikiem. Wygrałam.
  Zafascynowana wpatrywałam się w karty mulata chcąc pojąć sens tej gry. Widziałam go uśmiechniętego od ucha do ucha, więc na pewno gra układała się po jego myśli. Bałam się odezwać, doradzić mu którą kartą powinien grać. W końcu to on był w tym mistrzem. Ja pierwszy raz w życiu odwiedziłam kasyno. Rozejrzałam się po budynku, które na swój sposób wyglądało dobrze. Już nawet kłęby dymu papierosowego mi nie przeszkadzały. Zaczęłam wiercić się na jego kolanach a on chcąc mnie uspokoić, zaczął wyjaśniać szeptem zasady gry. Po kilku minutach wszystko się rozjaśniło. Poker nie był mi już tak obcy.
  Zayn przygryzał dolną wargę niepewny kolejnego ruchu. Skorzystałam z okazji i uważnie lustrowałam jego karty. Naprawdę chciałam mu pomóc. Nagle odważyłam się pokazując palcem na szóstkę kier.
  -Dobry pomysł, Sulez.- rzucił krótko podając kartę.
  Duma rozpierała mnie od środka. Pochwalił mój pomysł. Nareszcie do czegoś się przydałam. Chłopak wyjął z kieszeni skórzanej kurtki paczkę papierosów. Niechętnie spojrzałam na fajki czując odrazę. Szybko, zwinnie i przede wszystkim jedną ręką odpalił bibułkę z nikotyną. Druga dłoń mulata bez przerwy obejmowała mnie w pasie, co było tylko ogromną radością dla budzących się w brzuchu motyli. Bałam się, że wkrótce moje ciało mnie zdradzi a Zayn domyśli się, że z każdą minutą przestaje mi być obojętny.
  Gracze jednocześnie spojrzeli na leżącą kartę. Mężczyzna z cygarem zaklął pod nosem a kobieta, która od jakiegoś czasu groźnie wpatrywała się we mnie, odeszła do zielonego stołu. Malik zaciągnął się papierosem zbierając od towarzyszy pieniądze. Wygrał?
  -Brawo.- powiedział krótko wręczając mi banknoty.
  Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem. Dlaczego mi to dał? To było zbyt dużo pieniędzy.
  -To twoja wygrana, Zayn.- odparłam zawstydzona.
  Zaśmiał się. Bawiło go moje zakłopotanie i nieśmiałość. Przysunął moje ciało bliżej swojego po czym delikatnie muskając mnie po szyi zbliżał się do ucha. Serce szalało pozbawiając racjonalnego myślenia.
  -Zapamiętaj, skarbie.. w grach hazardowych najważniejszy jest ostatni ruch. Dziś dzięki tobie wygraliśmy, gratulacje, Sulez.- szepnął po czym jakby nigdy nic podniósł się.
  Staliśmy na wprost siebie. Ja zagubiona i niepewna. On cholernie seksowny i odważny. Posłusznie schowałam pieniądze do kieszeni. Malik widząc, że wykonałam polecenie ponownie złapał mnie za rękę. Szliśmy coraz bardziej oddalając się od wyjścia.
  -Przed nami Blackjack. – powiedział spokojnie znów zajmując miejsce przy stole.
  Tym razem siedziałam na krześle obok. Kolejna gra, której zasad nie znałam. Widziałam talię kart, dokładnie 52. Malik bez wahania wyjął z portfela pokaźną sumę pieniędzy i położył ją na stół. Zastanawiałam się czy kiedykolwiek przegrał. Czy żałował postawionych banknotów? Co zrobi gdy teraz mu nie wyjdzie? Nie chciałam widzieć rozwścieczonego chłopaka.
  -W tej grze chodzi o to by za pomocą dwóch kart uzyskać wynik zbliżony do liczby 21, nigdy większy.- wyjaśnił mi mężczyzna siedzący po mojej lewej stronie.
  Odwróciłam się do niego i cicho podziękowałam za wyjaśnienie. Ubrany był w szary garnitur, który wręcz zlewał się z jego brodą. Na moje oko był po pięćdziesiątce. Zawsze zastanawiałam się dlaczego ludzie w takim wieku lądują w kasynach. Gdzie w tej chwili była rodzina mężczyzny? Dlaczego ktoś pozwalał mu na roztrwanianie wypłaty? To samo zastanawiało mnie w Maliku. Nie od dzisiaj wiedziałam, że jest bogaty ale czy rodzice chłopaka nie mieli pojęcia o jego wizytach w takich miejscach? Miałam wrażenie, że tylko moja mama tak przesadnie się mną interesuje. Vera zawsze miała na pieńku zarówno z rodzicielką jak i ojcem. Nie przejmowała się ich zdaniem i zawsze robiła to co sama uważała za słuszne. Moje rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu. Wyjęłam go i zdziwiłam się widząc imię przyjaciółki.
  -Co się stało?- zapytałam powoli chcąc aby mój głos brzmiał jak najlepiej.
  Co jej powiem jeśli zorientuje się, że jestem poza domem, jeszcze w kasynie?
  -Właśnie widziałam w mieście Kaia rozmawiającego z Kit. Od kiedy oni mają ze sobą kontakt?
  Ta wiadomość od razu mnie ożywiła. Kai i Kit? Mój były i chorobliwie zakochana w Maliku dziewczyna? Wszystko zaczynało się składać w całość. Zarówno jedno jak i drugie stało się zazdrosne o relację moją i Zayna.
  -Knują coś przeciwko mnie.- powiedziałam cicho.
  Usłyszałam w telefonie dźwięk sygnalizujący rozładowaną baterię. Zaklęłam cicho chowając komórkę do kieszeni dżinsów. Zrobiłam krok do tyłu, gdy nagle poczułam, że obiłam się o coś plecami. Czułam gorący oddech na moim karku. Postać położyła mi jedną dłoń na brzuchu jednocześnie przysuwając się bliżej. Serce biło mi jak oszalałe, jednak wiedziało, że to Malik. Brunet zbliżył swoją twarz tak, że teraz czułam oddech na twarzy. Pachniał papierosami ale i pięknymi, męskimi perfumami.
  -Z kim rozmawiałaś?- szepnął nie zmieniając swojej pozycji.
  -Uhm.. z przyjaciółką.- zająkałam się czując jak oplata mnie rękami.
  -Wiele słyszałem o Veronice Hodkin, ale nigdy nie chwaliła się, że jesteście przyjaciółkami. Muszę wrócić do gry, wkrótce wygram.
  Odszedł zostawiając mnie bijącą się z myślami. Skąd Zayn wie tyle o mnie? Czułam, że wkrótce czeka mnie rozmowa z blondynką.
  Słowa Malika były zdecydowanie przesadzone. Kiedy wróciłam na miejsce spodziewałam się widoku załamanych graczy i radosnego Mulata. Tymczasem Blackjack trwał w najlepsze a ja czułam się obserwowana przez wspomnianego mężczyznę w garniturze. Na początku wydawał się miły, lecz teraz byłam prawie pewna, że poluje na łatwe panienki. Nie chciałam odrywać Zayna od gry ale wystraszyłam się kiedy ten staruch przysunął krzesło bliżej mnie. Byłam tak skupiona by wyłapać jego kolejny ruch, że nie wiedziałam jak właściwie toczy się ta rozgrywka.
  Podskoczyłam jak poparzona gdy mężczyzna położył swoją pomarszczoną dłoń na moim kolanie. Ku mojej radości całą sytuację widział Malik. Zdążyłam tylko zauważyć wściekłość w jego kawowych tęczówkach. Podszedł do faceta i podniósł go za granatowy krawat. Nikt prócz mnie nie zareagował. Zapewne takie zachowania to tutaj norma. Nim się obejrzałam Zayn wymierzył mu pierwszy cios, prosto w szczękę. Próbowałam oderwać Mulata, naprawdę bałam się, że wynikną z tego problemy. On chyba poczuł jak się staram, bo odrzucił starszego mężczyznę na stół i złapał mnie za rękę. Szybkim krokiem ruszył w stronę, jak mi się zdawało, wyjścia.
  -Przepraszam, że przerwałam ci grę.- rzuciłam cicho. Nie chciałam by był na mnie zły.
  -Właściwie to znowu wygrałam.- powiedział radosnym głosem.
  Przeszliśmy przez drzwi z napisem Dla personelu. Nagle zrobiło się cicho. Szliśmy już spokojniej a Zayn puścił moją rękę. Nie wiedziałam czy to mnie rozczarowało czy ucieszyło.
  -Malik!- usłyszeliśmy ostry krzyk gdzieś w dali.
  Spojrzałam zaniepokojona na niego. Nie był już wściekły ale przerażony? Bez słowa wepchnął mnie do szafy z ubraniami pracowników, po czym sam do niej wszedł. Jedyne światło wpadało przez niewielką szparkę w drzwiach. Słyszeliśmy na korytarzu mężczyzn, którzy rozmawiali na temat Zayna.
  -Przebiegły gnojek, zawsze mu się udaje.- powiedział jeden głos.
  -Zobaczysz, że go dorwiemy albo tą dziewczynę.- dodał drugi.
  Na pewno chodziło im o mnie. Przestraszyłam się do tego stopnia, że moje oczy się zaszkliły. Wiedziałam, że wplątałam się w groźny świat hazardu i przestępstw. Mimo ciemności Malik domyślił się, że zaczynam płakać. Delikatnie wziął mnie w ramiona zapobiegając jakimkolwiek odgłosom. Ten niewielki gest wystarczył bym poczuła się bezpiecznie.
~*~
  -Która godzina?- zapytałam cicho kiedy byliśmy już przy samochodzie chłopaka.
  W spokoju czekałam aż wypali papierosa. Wyjął z kieszeni swój telefon. Wpatrywał się zdziwiony w ekran i dopiero po chwili oznajmił, że jest dwudziesta pierwsza. Wiedziałam, że w domu czeka mnie prawdziwe piekło.
  -Boisz się, że mamusia będzie krzyczeć?- zapytał gdy był w trakcie odpisywania komuś na smsa.
  -Właściwie to nie mam od kogo wziąć lekcji. Wagarowanie jest bez sensu.- jęknęłam opierając się o auto.
  -No tak, w twoim idealnym życiu nie ma czasu na rozrywki.- warknął a ja wyczułam napiętą sytuację między nami.
  -Nie wiesz za dużo o moim życiu.- odpowiedziałam oburzona.
  Jak śmiał powiedzieć, że mój świat jest idealny? Bez wsparcia i zrozumienia. Z masą wrogów i brakiem ojca.
  -A co jeśli sporo wiem, Sulez?- prychnął zbliżając się do mnie.
  Spojrzałam na niego wrogo chcąc zakończyć tą głupią wymianę zdań. Złapał mnie za podbródek unosząc go do góry. Patrzyłam w te tajemnicze i wściekłe oczy.
  -Powiedzieć ci prawdę?- zapytał uważnie analizując moje tęczówki.- W rzeczywistości jesteś cholerną mądralą, która nie pierwszy raz usiłuje mi wmówić, że więcej wie o życiu. A ja zapewniam cię, że się mylisz. Poznałaś świat z zupełnie innej strony niż ja. Liczą się dla ciebie te pierdolone oceny i wzorowe zachowanie a tak naprawdę nic z tego nie przyniesie ci radości i ciekawego życia. Nie raz słyszałem, że jesteś taka biedna. Sama sobie na to zapracowałaś więc przymknij się, Rayno.
  Pierwszy raz odważyłam się żeby kogoś uderzyć. Moja dłoń spotkała się z policzkiem Malika a ja nie pożałowałam swojego czynu. Wręcz przeciwnie, poczułam się wolna. Nie mogłam sobie pozwolić by tak bestialsko mnie oceniał gdy sam był cholernym chuliganem.
  -Do samochodu.- warknął wściekle.
  Nie chciałam dłużej brnąć w tą głupią rozmowę. Wsiadłam i wiedziałam, że cała podróż do mojego domu minie w ciszy.
  Jechał szybko ale ostrożnie. Nagle pieniądze, które od niego dostałam zaczęły mnie gryźć. Nie chciałam ich mieć, ale wiedziałam, że wścieknie się gdy je oddam. Z piskiem opon zatrzymał się pod moim domem.
  -Dziękuję.- powiedziałam cicho.
  Nie oczekiwałam odpowiedzi. Wpatrywał się przed siebie w jakiś martwy punkt. Właśnie miałam zamykać drzwi gdy usłyszałam jego mocny głos z nutką sarkazmu.
  -Powiedz swojej przyjaciółce, że wymiatała na ostatniej imprezie.
  Odjechał zostawiając mnie samą przed wejściem do domu. Specjalnie to powiedział. Chciał mnie zdenerwować i jednocześnie pokazać jak zabawowa potrafi być Veronica. Wtedy obiecałam sobie, że też się taka stanę. Malik więcej nie powie mi, że nie korzystam z życia.
  Wiedziałam, że jest późna godzina a wszystkie światła były pogaszone. Ściągnęłam buty już pod drzwiami i na palcach udałam się w kierunku schodów. Usłyszałam za sobą dźwięk zapalanej lampki.
  -Gdzie ty do cholery byłaś?!

19 czerwca 2016

Rozdział 7

''Nie sięgam po butelkę whisky, rzucam prosto w skały. Nie, nie zobaczysz mnie łykającej pigułki. Bo jeśli chcę, aby ból odszedł...W sekundzie sprawiasz, że znika. Jesteś jedyną rzeczą, która będzie. Jesteś moim lekiem. Ale sprawiasz, że wojna wydaje się być łatwą grą. Czynisz to wszystko lepszym. Sprawiasz, że czuję się całością. Jesteś moim... Moim lekiem...''
~*~
  Gdy usłyszałam, że zabierze mnie na posiłek od razu pomyślałam o taniej knajpce z szybkim jedzeniem. Do takich zawsze chodziłam z mamą, kiedy nie miała siły gotować obiadu. Zdarzało się to bardzo często po zniknięciu taty, jakby duch opuścił zarówno ją jak i mnie. Próbowałyśmy się wzajemnie pocieszać ale na dłuższą metę to nie wychodziło. Tylko czas był w stanie ukoić ból. Byłam zaskoczona, gdy Malik zatrzymał swoje sportowe auto w drogiej dzielnicy miasta. Wysiedliśmy, on pewny siebie, bo był tutaj nie raz, a ja szara dziewczyna, która przypadkiem się znalazła wśród bogaczy. Ludzie przyglądali mi się z zaskoczeniem popijając kawę. Było tak wcześnie a kawiarnie były oblegane. To dowodziło tylko, że w tej części Bristolu nie przejmują się pracą. Tam gdzie ja mieszkałam, wiele osób ledwo wiązało koniec z końcem. Gdzie podziała się sprawiedliwość na tym świecie? Dlaczego to ja nie mogę mieć drogiego auta i mieszkać w willi przypominającej zamek, tak jak Zayn? Dlaczego on wiedzie beztroskie życie wśród setek kobiet i mnóstwa kumpli a ja na każdym kroku dostaję po głowie?
  W ciszy weszliśmy do restauracji, która miała zbyt skomplikowaną nazwę bym mogła ją wymówić. Od razu w obroty wziął nas elegancko ubrany kelner. Usiedliśmy przy wyznaczonym stoliku w ciszy. Nawet nie wiedziałam co powinnam mu powiedzieć. Jest tak zmienny. Jeszcze niedawno wręcz się nienawidziliśmy, teraz jemy przy jednym stole. Byłam pewna, że jeśli nasza znajomość się rozwinie, będzie cholernie burzliwa.
  -Zayn?- jęknęłam zapoznając się kartą dań. Spojrzał na mnie pytająco odkładając swoje menu.- Nie rozumiem tych nazw.
  Nie znosiłam przyznawać się, że czegoś nie umiem. Ludzie zawsze wykorzystywali moje słabości. Tak samo głupio czułam się teraz. Malik gestem przywołał kelnera i zamówił dla nas dania, których nazwa oczywiście nic mi nie mówiła. Spojrzałam na niego czekając na wyjaśnienia.
  -Jambalaya z owocami morza.- rzucił obojętnie sądząc chyba, że wiem co to jest.- Łosoś, krewetki, ryż i warzywa.
  Pokiwałam głową tępo wpatrując się w stół. Nie wiedziałam o czym zamierza rozmawiać, po co wziął mnie do restauracji? Po jego zachowaniu odniosłam wrażenie, że wstydzi się ze mną gdziekolwiek pokazywać. Chyba lepiej by było jakby odwiózł mnie do domu.
  -Jak z Kit?- wypaliłam nagle właściwie się nie zastanawiając nad słowami.
  -Już raz mówiłem, że z nią nie jestem. Gdy mam potrzebę to się spotykamy.- odpowiedział spokojnie.
  Myślałam chwilę nad sensem tego zdania. Czy chciał mi powiedzieć, że to tylko łóżkowy związek? Mimo tego, że przerażał mnie świat w jakim żył Zayn to chciałam brnąć w to dalej. Póki był dla mnie miły i zachowywał się normalnie. Nie miałam okazji zareagować, ponieważ młody mężczyzna postawił przed nami talerze. Gdy zobaczyłam pięknie wyglądające danie zdałam sobie sprawę jak mocno jestem głodna. Kiedy ostatnio zjadłam porządny posiłek?
~*~
  Straciłam rachubę czasu już w restauracji. Czułam się tak dobrze i beztrosko. Gdy wyszliśmy z restauracji, Zayn kupił dla nas po kawie i poszliśmy pospacerować po dzielnicy. Z zachwytem obserwowałam nowoczesne wieżowce i ekskluzywne sklepy. Uśmiechałam się na widok słodko ubranych dziewczynek dumnie podążających za matkami. Na parkingach widziałam samochody, o których nigdy nawet nie słyszałam.
  Byłam zaskoczona, że tak swobodnie rozmawiam z Malikiem. Wstydliwość, która kiedyś mi towarzyszyła gdzieś wyparowała. Obiecałam mu pomoc w lekcjach a on zapewnił mnie, że nie tknie już Kaia. Byłam ciekawa ile warte są jego słowa. Nie przeprosił za swoje zachowanie ale po takim typie chłopaka się tego absolutnie spodziewałam. Wynagrodził mi te krzywdy spędzonym wspólnie dniem. Przy nim nie myślałam, że opuściłam lekcje. Nie obchodziło mnie to, co zrobi mama gdy się dowie, że uciekłam. Tak wolna nie czułam się od dawien dawna.
  -Jest jeszcze jeden przystanek na naszej liście. Tam gdzie jedziemy przydadzą się pieniądze. Mam nadzieję, że mi pomożesz. Wsiadaj, jedziemy na chwilę do mnie.
  Chłonęłam jego słowa jak napalona fanka. Naprawdę uwielbiałam go w takim nastawieniu do świata. Posłusznie zajęłam miejsce na fotelu pasażera zastanawiając się dokąd pojedziemy. Mam nadzieję, że mi pomożesz. Do czego on zmierzał? Zayn Malik, najbardziej samowystarczalna osoba jaką znam, liczy na pomoc? Z każdą minutą byłam coraz bardziej ciekawa tego miejsca.
  Za sprawą szybkiego auta chłopaka, już po kilku minutach znaleźliśmy się pod jego domem. Znów z rozmarzeniem przyglądałam się willi. Mulat z roztargnieniem szukał odpowiedniego klucza kiedy staliśmy pod drzwiami. Zastanawiałam się co nagle go tak zdenerwowało.
  -Poczekaj tu, pójdę na górę.- rzucił beznamiętnie wspinając się po szerokich schodach.
  -Jest ktoś w domu? Rodzice?- zapytałam nieśmiało obawiając się spotkania.
  -Spokojnie, Sulez.- powiedział oschle.
  Pragnęłam zobaczyć jego pokój by móc poznać trochę więcej nawyków chłopaka. Wiedziałam o Maliku tak niewiele. Na ścianie dostrzegłam mnóstwo zdjęć. Zaintrygowana podeszłam. Na większości z nich była młoda, ładna dziewczyna. Kiedy się jej przyjrzałam dostrzegłam ten sam kawowy kolor oczu. Kim więc ona była? Siostrą? Kilka fotografii dalej dwójka dzieci siedziała na jednym, bujanym fotelu. Słodki chłopczyk chwalący się ząbkami, to musiał być Zayn. Na żadnym zdjęciu nie dostrzegłam jednak mężczyzny. Może Malik wcale nie należał do tych szczęśliwych rodzin?
  -Przeanalizowałaś już moje drzewo genealogiczne?- usłyszałam za sobą ostry głos.
  Niepewnie się odwróciłam obawiając się, że jest na mnie zły.
  -Przepraszam.- wydukałam cicho.
  Ruszył do drzwi co zasygnalizowało mi, że także powinnam iść. W ciszy zamykał drzwi a mnie zrobiło się głupio. Może stałam się zbyt wścibska?
~*~
  Milczeliśmy tak długo, że Zayn uruchomił radio a cały samochód został wypełniony muzyką. Akurat leciało w stacji All that matters.
You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
To make me complete
You're all that matters to me
 
  Dobrze słuchało mi się tym szczerych słów. Byłam ciekawa jak na piosenkę zareagował Zayn i o kim sobie pomyślał.
  -Dokąd jedziemy?- odważyłam się przełamać to całe milczenie.
  Zdjął jedną rękę z kierownicy i powoli przybliżał ją do mojej nogi. Serce biło mi szybko, przerażone tą nagłą czynnością. Położył dłoń na moim kolanie wcale nie uspokajając.
  -Nie powiem ci. To sekret.- mruknął uśmiechając się tajemniczo.
  -O tak, lubię sekrety.- wyjąkałam cicho czując jak jego ręka zmierza ku górze.
  Z tej dziwnej sytuacji wyrwał mnie klakson jakiegoś samochodu. Malik poddenerwowany wyminął auto zabierając swą dłoń. Odetchnęłam cicho kolejny raz zaskoczona jego nagłymi ruchami.
  Zayn zatrzymał się przed kasynem a ja wytrzeszczyłam oczy. Nie spodziewałam się wycieczki w takie miejsce. Liczyłam na coś spokojnego po całym dniu spędzonym z chłopakiem. Na pewno zauważył, że jestem przerażona. Na filmach takie miejsca były skupiskiem przestępców. Co jeżeli Zayn naprawdę był takim niegrzecznym chłopcem? Skierowaliśmy się do tylnego wejścia w ciszy mijając ochroniarzy. No tak, miał tu swoje wpływy.
  -Nikt tu nie gra legalnie dlatego też pozwolimy sobie na małe oszustwo, Sulez.- odezwał się przepuszczając mnie w drzwiach.
  Od razu do mojego nosa wdarł się ostry zapach dymu papierosowego. Nie sądziłam, że w takim miejscu może być tyle ludzi. Większość stołów zostało pozajmowanych. Zauważyłam pijanego mężczyznę, który zmierzał w naszą stronę. Momentalnie cała się spięłam przypominając sobie do czego zdolni są ludzie pod wpływem trunków.
  -Nie bój się.- szepnął Zayn łapiąc mnie za rękę.
  Nie sądziłam, że kiedykolwiek odważy się na ten gest. Pijany mężczyzna im był bliżej tym zacieklej się we mnie wpatrywał. Zayn ściskał moją dłoń chcąc dodać mi odwagi i byłam mu za to dozgonnie wdzięczna. Naprawdę zachował się jak facet.
  -Cześć ślicznotko.- tego najbardziej się obawiałam.
  Malik odepchnął mnie chowając jednocześnie ze sobą. Spojrzał wrogo na pijanego mężczyznę. Nie chciałam kolejnej bójki w jego wykonaniu.
  -Jeżeli stąd nie odejdziesz, będziesz mógł pożegnać się z zębami.- warknął odpychając starszego faceta.
  Ten wyjąkał jakieś przekleństwo pod nosem po czym odszedł. Mulat odwrócił się w moją stronę a rysy jego twarzy od razu złagodniały. Pokiwałam twierdząco głową na pytanie czy wszystko jest w porządku. Przy nim rzeczywiście czułam się bezpieczna. Nadal trzymając mnie za rękę ruszył przed siebie. Czytałam tylko nazwy gier, o których nie miałam pojęcia. Bałam się patrzeć na tłumy mężczyzn by znów któryś się nie doczepił.
  -Nie umiesz grać prawda?- zapytał Zayn siadając na wolnym miejscu przy stole z napisem Poker.
  Pociągnął za rękę usadawiając mnie na swoich kolanach. Czułam bijące od niego ciepło. Był tak blisko, moje serce znów mocniej biło. Starszy mężczyzna rozdał Malikowi karty. Gra się rozpoczęła.