17 maja 2020

Rozdział 1

''Pamiętasz te mury, które zbudowałam? Kochanie, teraz one się walą i nawet nie stawiały żadnego oporu. Nawet nie wydały żadnego dźwięku. Znalazłam sposób, by wpuścić cię do środka, ale tak naprawdę nigdy nie miałam wątpliwości, stojąc w świetle twojej aury, że teraz mam swojego anioła.To tak, jakbym się przebudziła. Łamiesz każdą zasadę, którą miałam. To ryzyko, które podejmuję, nigdy cię od siebie nie odsunę...''

 Melanie

    Zastanawiałam się ile jeszcze razy będę przeżywać pierwszy dzień w nowej szkole. Już dawno przestałam się tym ekscytować. Początkowo brzmiało świetnie, nowi znajomi, nauczyciele i oczekiwania. Problem pojawiał się wraz z przywiązaniem, ponieważ niedługo po tym jak gdzieś poczułam się naprawdę jak w domu, mój tata oznajmiał, że czas się przeprowadzić. Jako grzeczna córka nie mogłam mu się sprzeciwić. W taki oto sposób trafiliśmy do Bristolu. W porównaniu z Londynem, Paryżem czy Liverpoolem, w których mieliśmy przyjemność rezydować całkiem niedawno, tu było dość spokojnie. Liczyłam, że zostaniemy w tym miejscu na dłużej, ale wszystko zależało od tego "czy będziemy tutaj bezpieczni'', cytując ojca. 
    Kilka pierwszych dni w Bristolu spędziłam na dekorowaniu domu i nauce samoobrony pod okiem Johna. Nie mogłam pójść na spacer poza granice posiadłości póki pan Flores nie miał pewności, że nic mi nie grozi. Zaczynałam podejrzewać, że ma ogromną paranoję, ale nie pozostało mi nic prócz podporządkowania się jego zasadom. Wiedziałam, że to co i z kim robi może odbić się na mnie, on również. Z tego powodu kupił dom na obrzeżach miasta, wręcz w prywatnym lesie, postawił przysłowiowy mur, zamontował masę kamer, aż wreszcie zatrudnił umięśnionych mężczyzn do ochrony jedynej córki.
    Początkowo dwóch ochroniarzy chodziło ze mną do szkoły. Upokarzające, prawda? Byli wszędzie tam gdzie ja. Z uwagą pilnowali z kim rozmawiam, co robię i węszyli potencjalne zagrożenie. Moje koleżanki były zachwycone, bo ''przecież oni zrobią wszystko co zechcesz''. Nie odczuwałam tego w ten sposób. Każdego dnia moja prywatność była naruszana, a ja nie mogłam mieć o to do nich pretensji. Robili przecież to, za co płacił im tata. W końcu po kilkugodzinnej rozmowie i ostrej wymianie argumentów udało mi się go przekonać, aby zrezygnował z ochrony w szkole. 
  - Melanie, wiesz dobrze, że jesteś moim oczkiem w głowie. Proszę Cię uważaj w szkole i zgłaszaj mnie lub Johnowi każde podejrzane zachowanie - powiedział przy śniadaniu. 
  Jak byłam małą dziewczynką, to cieszyłam się, że tak się o mnie troszczy. Z czasem jednak zrozumiałam, że nie tylko chce zastąpić mi matkę ale i próbuje wynagrodzić wszelkimi sposobami to, czym się zajmuje. 
  - Nie masz się o co martwić. Pierwszy dzień w nowej szkole opanowałam do perfekcji - odpowiedziałam może zbyt ostro.
 - Nigdy nie mieszkaliśmy w Bristolu. Kto wie czego można się spodziewać po tym mieście- skomentował popijając czarną kawę.
    Zawsze miał gotowy kontrargument.  
  - Cóż, mam nadzieję, że niczego złego nie doświadczymy. Ciągłe przeprowadzki są męczące - jęknęłam poprawiając koszulę.
  - Chciałbym się wreszcie ustatkować, skarbie. Trzymaj kciuki aby to był szczęśliwy rok - odpowiedział wstając od stołu.
  - Czyli tyle czasu nam dajesz, zanim uciekniemy w popłochu? 
    Nie odpowiedział. Może byłam dla niego zbyt ostra? Wiedziałam, że robi wszystko co w jego mocy abym była szczęśliwa. Jednak czasem ta cała sytuacja wręcz mnie dobijała. Cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w stronę czekającego przy drzwiach Johna. Uśmiechnęłam się delikatnie ale on stał niewzruszony. Czasem zastanawiałam się kim jest, czy ma rodzinę, jak doszło do tego, że został moim osobistym ochroniarzem. Ilekroć zaczynałam temat inny niż samoobrona i szkoła, mężczyzna odpowiadał wymijająco. Frustrowało mnie, że nie miałam z kim porozmawiać.
    Podświadomie liczyłam na to, że znajdę koleżankę lub dwie by wreszcie przestać czuć się samotną. Co z tego, że miałam wszystko czego zapragnęłam, jeśli były to wyłącznie rzeczy materialne. Kochający ojciec z brudnym sekretem też nie wystarczy nastolatce.
  - Proszę zadzwonić kiedy panienka będzie chciała wrócić do domu - odezwał się John pierwszy raz odkąd wyjechaliśmy z posiadłości.
   Pokiwałam głową wkładając słuchawki do uszu. Poprawiłam marynarkę po czym ruszyłam w stronę kolejnej szkoły. Mijałam grupki uczniów, wśród których dostrzegłam sportowców, cheerleaderki i przysłowiowych kujonów. Było też masę ludzi pochłoniętych literaturą. Skierowałam się do sekretariatu obserwowana jak zwierzę w klatce. Nie sądziłam, że pojawienie się kogoś nowego w tak dużej szkole wzbudzi sensację. Odebrałam plan zajęć wraz z mapą budynku i ruszyłam w poszukiwaniu klasy od literatury. Miałam nadzieję, że pan Spar nawet nie zauważy mojej obecności. Chociaż lubiłam ten przedmiot i dużo czasu spędzałam na czytaniu klasycznej literatury, nie chciałam w pierwszym dniu wyjść na przemądrzałą. Nie miałam pewności ile pomieszkam w Bristolu. 
    Podeszłam do tablicy ogłoszeń licząc na ciekawe wiadomości z życia szkoły. Znalazłam informacje o konkursach, osiągnięcia drużyny sportowej oraz zgłoszenie na wycieczkę do Londynu. Moje zainteresowanie wzbudził tekst na samym dole.

PODZIĘKOWANIE
Jako dyrektor szkoły pragnę podziękować każdemu uczniowi, który uczestniczył w pogrzebie tragicznie zmarłej Rayny Sulez. Jestem pod wrażeniem tego jak potrafiliście się zjednoczyć by pożegnać koleżankę. Do moich podziękowań dołącza się też mama świętej pamięci Rayny.
Dyrektor Stawkin

  - Nim zaczniesz zastanawiać się co się stało, oświecę cię - usłyszałam za sobą damski głos. - Zabiła się.
  Odwróciłam się i ujrzałam niewysoką dziewczynę z popielatymi włosami. Ubrana była w krótką sukienkę podkreślającą szczupłą sylwetkę i uwydatniającą kształtny biust. Wyróżniała się też makijażem. Czerwona szminka kontrastowała z różowym eyelinerem na powiekach. Nie była to zbyt wymagająca szkoła skoro uczennice mogły się tak pokazywać.
  - Właściwie to udzieliłaś odpowiedzi zanim dotarło do mnie to co przeczytałam - mruknęłam. 
    Oczywiście nie mogłam powstrzymać się od myśli dlaczego ta dziewczyna się zabiła. Nieznajoma nie musiała jednak o tym wiedzieć. Za sprawą taty nie bałam się śmierci. Przerażało mnie, że ktoś musi być tak głęboko nieszczęśliwy, zdołowany czy samotny by targnąć na swoje życie. 
  - Jestem Kitty Randall, ale ludzie mówią na mnie Kit - wyciągnęła rękę wytrącając moje myśli.
    Nie była wymarzoną nową koleżanką, ale już dawno nauczyłam się aby nie oceniać nikogo ani niczego z zewnątrz. Ja z pozoru wyglądałam na spokojną i ułożoną.
  - Melanie Flores - uśmiechnęłam się. Dobrze było rozmawiać z kimś kto nie jest ochroniarzem ani rodzicem. - To mój pierwszy dzień i nie jestem pewna gdzie znajdę klasę pana Spara. Może mogłabyś mi pomóc?  - zapewne poradziłabym sobie sama ale czemu nie zacieśniać nowej znajomości?
  - To twój szczęśliwy dzień, bo właśnie mam z nim lekcję - odpowiedziała. - Wygląda na to, że mamy taką samą siatkę programową - rzuciła okiem na mój plan zajęć.
    Ruszyłyśmy do klasy. Kit musiała być dość popularna. Widać było poruszenie wśród uczniów gdy tak nonszalancko przemierzała korytarzem. Wyjęłam z kieszeni telefon dostrzegając dwa nieodebrane połączenia od taty. Pewnie chciał wiedzieć jak pierwsze wrażenie. Nie byłam przyzwyczajona do takiej ilości skrajnie różnych ludzi. Pomalowani chłopcy, dziewczyny z szalonymi fryzurami, a wśród tego zagubiona ja. Odrzuciłam kolejne połączenie wiedząc, że w domu czeka mnie reprymenda za nieodpowiedzialne zachowanie.
    Kit pokazała mi właściwe drzwi, po czym gdzieś zniknęła. Wzięłam głęboki wdech szykując się na ciekawskie spojrzenia klasy. Przybrałam pewną siebie minę wchodząc do środka. Do rozpoczęcia lekcji pozostało kilka minut, które spędziłam czytając poprzednie tematy zajęć. Przenoszenie się w trakcie roku szkolnego nie było najlepszym pomysłem. Czułam się jakbym wpadła w środek idealnej całości. Nie wspominając o ogromnej partii materiału, którą musiałam nadrobić.
  - Witam państwa bardzo serdecznie - dostrzegłam mężczyznę po trzydziestce w czarnej koszuli. On mnie również, bo już po chwili dodał - Widzę nową twarz. Zapraszam panienkę na środek klasy, chcemy czegoś się dowiedzieć.
    Przeklnęłam w duchu. Co miałam mu powiedzieć? ''Cześć, jestem Melanie, przeprowadziłam się tutaj w zasadzie z całego świata, bo mój ojciec prowadzi nielegalny biznes i często musimy uciekać''? 
     Miejmy już z głowy tę szopkę.
  - Jestem Melanie Flores. Przeprowadziłam się do Bristolu dwa tygodnie temu z tatą - zaczęłam nim bezczelnie przerwał mi jeden z uczniów.
  - A co z mamą?
    Klasa momentalnie ucichła. Ten temat już dawno przestał być bolesny. Jak wspomniałam, wyglądałam na grzeczną ale potrafiłam odpyskować. 
  - Kultura wymaga tego, abyś najpierw dał się wypowiedzieć a potem zadawał pytania. Czy twoja mama Cię tego nie nauczyła? - spojrzałam na chłopaka wyczekująco.
   Chciałam pozostać niezauważona ale niewyparzony język odziedziczony po tacie szybko podjął decyzję za mnie. Nie uzyskałam odpowiedzi tylko niezadowolenie na twarzy ciekawskiego ucznia. Z końca klasy, z ostatniej ławki ktoś mi się przyglądał. Nie był to jednak pusty wzrok jak u większości osób siedzących naprzeciwko. Wręcz czarne oczy wpatrywały się we mnie wiercąc dziurę w duszy. Ułamki sekund utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy nim ujrzałam więcej. Przystojny Mulat o pełnych, malinowych ustach, kruczoczarnych włosach i kilkudniowym zaroście. Nie trzeba było go znać by poczuć tajemniczą aurę wokół. Sprawiał wrażenie obojętnego na otaczający świat. Był śmiertelnie poważny. Zero uśmiechu, zero ruchu. 
  - Myślę, że to pytanie było nie na miejscu, Tony - nasz kontakt wzrokowy przerwał nauczyciel. - Melanie zajmij proszę miejsce.
  Wróciłam do ławki w towarzystwie szeptów ale i aprobujących uśmiechów. Pan Spar zaczął wprowadzać nas do lektury Przeminęło z wiatrem. Pod wieloma względami pozostawało aktualne aż do teraz. Nie znam bardziej wielowątkowej powieści. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, że omawialiśmy tę powieść w angielskiej szkole.
  - Spróbujcie indywidualnie znaleźć trzy cechy idealnie pasujące do Scarlett O' Hary. 
  Zaczęłam zastanawiać się kim była dla mnie. Synonimem siły? Odwagi? A może determinacji? Była autorytetem, moim wzorem do naśladowania, choć póki co ja zdawałam się jej kompletnym przeciwieństwem. Pan Spar poprosił kilka osób o swoje sugestie. W większości powtarzały się. Z pewnością na długo zapamiętam wypowiedź Kitty: ''piękna, wysoka, czarująca''. Najwyraźniej nie zgłębiła sensu powieści.
  - Melanie, kolej na ciebie. 
   Uśmiechnęłam się. O swojej ulubionej literackiej postaci mogłabym mówić bez przerwy.
  - Według mnie Scarlett początkowo nie dostrzegała co w życiu jest ważne. Zwracała uwagę na wygląd, robiła wszystko by Ashley ją pokochał, mimo tego, że nie uważał jej za kandydatkę na żonę. Nawet jak wyjechał, jak znalazł inną kobietę, ona pozostała wierna uczuciom. Każde kolejne małżeństwo traktowała jako próbę zapomnienia o miłości życia, zawsze bezskutecznie. Wszystko uległo zmianie kiedy musiała zatroszczyć się o rodzinę. Wtedy z dziewczynki przeistoczyła się w kobietę. Nie zwykłą gospodynię, ale autorytet. Dlatego dla mnie Scarlett jest przede wszystkim wyrazista, uparta i prawdziwa. Każdą kobietę może spotkać taki los.
  Gdy skończyłam, przez chwilę nikt się nie odezwał. Nauczyciel nie spodziewał się pewnie tak rozbudowanej wypowiedzi.
  - Scarlett była próżna, zapatrzona całe życie w jednego mężczyznę. Próbowała mimo wyraźnego odrzucenia Ashley'a. Nawet kiedy miał dziecko z inną kobietą, jej wydawało się, że wciąż mogą być razem. Dręczyła jego i dręczyła Rhetta swoją nastoletnią miłością. To jest dla ciebie wzór? 
  Spojrzałam w kierunku, z którego przyszła zaskakująca odpowiedź. Ten sam tajemniczy chłopak przyglądał mi się z jeszcze większą intensywnością. Czekał aż wdam się w spór, ale ja nie zamierzałam spełniać jego zachcianek.
    Kimkolwiek był czułam, że ta znajomość okaże się burzliwa.



~*~
  Dzień dobry.
Tak prezentuje się pierwszy rozdział. Chciałam was trochę wprowadzić do rzeczywistości w jakiej żyje Melanie + nawiązać do 1 części wspominając o Raynie. Ci, którzy za nią tęsknią niech się nie martwią, bo stanie się tutaj kluczową postacią. Mam nadzieję więc, że przypomnieliście sobie poprzednie 21 rozdziałów i epilog. 
Czasowo znajdujemy się jakieś 2/3 tygodnie po pogrzebie Ray. 
Pamiętacie epilog, w którym Malik mówi, że poderwał kujonkę (Raynę) i może znajdzie sobie następną? 
A i jakby kogoś interesowała postać Melanie to jest to Carla ze Szkoły dla elity (Ester Exposito) bo po prostu zakochałam się w wyglądzie tej aktorki + postaci jaką grała w tym serialu
Do kolejnego
Buziaki
 

4 maja 2020

Prolog

Zayn

     Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i skrzywiłem się. Od dłuższego czasu nie widziałem siebie w garniturze. Ten elegancki wygląd nie pasował do mojej mrocznej natury. Gdyby decyzja należała do mnie zapewne założyłbym skórzaną kurtkę, markowy t-shirt i dżinsy. Jednak w tej sytuacji postanowiłem ustąpić Sydney. Od dawna chodziła struta, może nawet przytłoczona wszystkimi wydarzeniami. Wydaje mi się, że zaczynała wątpić w to, że kolejny uratuje mój tyłek.
    Droga minęła nam w ciszy. Żadne z nas nie wiedziało co w tej chwili powiedzieć. Czy odpowiednie byłoby "do widzenia” „do zobaczenia” a może „uda się”? To była wielka niewiadoma. Będąc szczerym chciałbym, aby było już po wszystkim. Ludzie nie mogli długo myśleć, że Malik został pokonany.
  - Cokolwiek się stanie, będę przy Tobie, Zayn - powiedziała Sydney wręcz powstrzymując łzy.
    Nie byłem do końca pewny czy to co mówi jest prawdą. Faktem było, że zniosła wiele, ale czy byłaby w stanie odwiedzać młodszego brata w więzieniu? Czy jako opiekun nie plułaby sobie w brodę jednocześnie zastanawiając się gdzie popełniła błąd?
  - Nie chcę byś obwiniała siebie o moje czyny. Niektórzy ludzie po prostu rodzą się źli, ja jestem tego doskonałym przykładem -odpowiedziałem.
Nigdy nie zastanawiałem się dlaczego taki jestem. Myślenie o tym mogłoby popchnąć mnie na dno.
  - Zayn, obiecaj mi, że jeśli wszystko skończy się dobrze zmienisz się.
Zaśmiałem się cicho.
  -Sydney, wiesz, że to niemożliwe.
    Zamilkła i nie odezwała się już do rozpoczęcia ostatniej rozprawy. Może to i lepiej. Po co sprawiać jej kolejną przykrość.
   Zająłem swoje miejsce, to samo co na każdym przesłuchaniu. Gdyby proces trwał dłużej pewnie zacząłbym się tu czuć jak w domu.
     Niedługo później pojawiła się sędzia, a zaraz za nią grupa ludzi, od której zależała moja przyszłość. Dla mnie common law* to istny paradoks. Jak osoby, które nienagannie zachowują się na co dzień są w stanie zrozumieć kogoś takiego jak ja? Czy ktokolwiek z nich zrobił w życiu coś złego? Dlaczego moje postępowanie oceniane jest pod względem winy przez ten marny czynnik społeczny? Zamyśliłem się na tyle, że nie usłyszałem jak przewodniczący zaczął wygłaszać mowę. Ocknąłem się w odpowiednim momencie by doszło do mnie jedno słowo:
  -Niewinny.
*prawo precedensowe w Anglii i USA
~*~ 
Dzień dobry.
Wiem, że jest to dla was zaskoczenie, dla mnie również. Nim zadacie jakiekolwiek pytania, pozwólcie, że sama co nieco wyjaśnię.
Zaczęło się od tego, że przeczytałam wiadomość o ciąży Gigi. To spowodowało u mnie chęć do wspomnień. Czytałam jakieś stare opowiadania o Zaynie aż trafiłam na swoje. Przeczytałam Without love w 2 godziny i poczułam niedosyt. Wtedy mnie olśniło. Pomysł na 2 część wpadł nagle i od razu postanowiłam go zrealizować. Wiem, że minęły 3 lata ale temat, który był poruszany i będzie poruszany jest nadal aktualny
Co do prologu, chciałabym byście nie myśleli, że to wszystko dla Zayna będzie takie proste. Długa droga przed nim by usłyszeć to rzekomo zbawienne słowo
Jeśli pojawią się jakiekolwiek pytania, zapraszam.
Buziaki