~*~
Bez problemu opuściłam
szkołę by szybkim krokiem podążać do służby zdrowia. Chciałam tylko sprawdzić
co z Kai’em. Kiedyś był najważniejszą osobą w moim życiu a ja bałam się
kolejnej śmierci. Każde odejście niosło za sobą cierpienie. Zwykle ból trwał tygodniami
a ja nie potrafiłam sobie poradzić. Dlatego łzy napływały do moich oczu, gdy
tylko pomyślałam o śmierci kogoś bliskiego.
Wpadłam trochę oszołomiona do szpitala. Ludzie patrzyli się na mnie
jakbym była szalona. Lecz ja byłam przerażona. Jąkałam się gdy pytałam o
miejsce pobytu byłego chłopaka. Po mojej głowie naprawdę krążyły koszmarne
myśli. Jeżeli jest połamany? Albo obrażenia są tak poważne, że nie wyjdzie z tego?
Długo prosiłam zarówno pielęgniarki jak i lekarzy i nareszcie się udało.
Jeden z mężczyzn zaprowadził mnie do sali, w której leżał Kai. Wybałuszyłam
oczy widząc go w takim stanie. Twarz miał całą zabandażowaną, podobnie jak
ręce, które były złamane. Stojąc nad nim zastanawiałam się czy aby na pewno
jest przytomny.
-Czy pani jest z rodziny?- odezwał się ostry kobiecy głos tuż za mną.
Odwróciłam się dostrzegając pielęgniarkę. Wydukałam cichą odpowiedź i
posłusznie wyszłam, choć tego nie chciałam. Usiadłam zbyt zdenerwowana. Nagle
zapragnęłam wygarnąć wszystko Malikowi. Nie potrafiłam zrozumieć sensu w jego
czynach. Brzydziłam się na myśl, że jest tak brutalny. Kai nie pozostawał bez
winy, lecz nie zasłużył sobie na tak okrutną zemstę. Przeczesałam włosy rękami
nie wiedząc jak się zachować. Wpadła mi do głowy dość chora myśl.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i póki nie zmieniłam zdania, zadzwoniłam
do przyjaciółki. Veronica odebrała radosnym głosem lecz gdy ja zaczęłam
wszystko tłumaczyć, nastrój zmienił się. Chciałam jak najszybciej się z nią
spotkać. Blondynka, w przeciwieństwie do mnie posiadała samochód a miejsce, do
którego zamierzałam wpaść było daleko. Planowałam pojechać do domu Malika i
osobiście mu wygarnąć.
W tej sytuacji znajomości Very bardzo nam pomogły. Gdyby nie ludzie
poznani na imprezach, nigdy nie poznałybyśmy adresu zamieszkania Zayna. Przez
całą drogę zastanawiałam się co mu powiem. Nie zdziwiłam się gdy znalazłyśmy
się w bogatej części miasta. Tutaj ludzie żyli beztrosko otoczeni masą
pieniędzy. Co drugie auto było droższe niż cały dobytek moich rodziców. Dom
Malika był naprawdę spektakularny. Ogromna willa otoczona była przepięknym
ogrodem. Wszystko wyglądało jak z bajki. Na podjeździe stało mnóstwo aut, w tym
Porsche Mulata. Gdy zadzwoniłam
domofonem, przy mnie pojawiła się przyjaciółka. Uśmiechnęła się do mnie, chyba
chcąc dodać mi otuchy. Nie potrafiłam tak po prostu zostawić całej sprawy. Odebrała
starsza kobieta z dość przyjaznym głosem. Cicho poprosiłam o spotkanie z Zaynem
i zdziwiłam się gdy furtka się otworzyła. Przy wejściu do domu czekała gosposia
w swoim nienagannie wyglądającym fartuszku.
-Witam was dziewczęta. Pan Malik właśnie je obiad z dziewczyną.-
wyjaśniła kobieta.
Od razu domyśliłam się, że chodzi jej o Kit. Znów przygotowałam się na
konfrontację z blondynką.
-W takim razie poczekamy.- odezwała się Veronica.
Nagle straciłam całą pewność siebie. Posłusznie weszłam do środka
rozkoszując się wyglądem wnętrza. Na głównym planie były ogromne schody z
ozdobnymi barierkami. Mnóstwo egzotycznych kwiatów i przepiękne obrazy.
Architekt perfekcyjnie wykonał swoją pracę. Oderwałam się od analizowania gdy
przede mną stanął Malik. Jak codziennie nie dbał o ułożenie kruczoczarnych
włosów. Świetnie prezentował się za to w dopasowanej koszuli i spodniach.
Elegancki zegarek spoczywał na jego lewej ręce. Rozpływałam się w tym widoku.
Przez moment cała złość na tego boskiego chłopaka gdzieś wyparowała.
-Co ty tu robisz?- zapytał oschle nie dbając o jakiekolwiek słowo
przywitania.
-Przyszłam tu tylko po to, by powiedzieć ci żebyś w końcu odczepił się od
mojego byłego chłopaka. Nie obchodzi mnie co jest między wami ale Kai z każdej
bójki wychodzi bardziej poszkodowany. Nie znam cię na tyle by odgonić od siebie
najczarniejsze scenariusze.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Nie wydaje mi się abym miał cię posłuchać. Właściwie kim ty dla mnie
jesteś?- warknął zbliżając się do mnie.
W samą porę wkroczyła między nas Veronica odpychając bruneta. Spojrzał na
nią wrogo a barwa jego tęczówek zmieniła kolor na jeszcze ciemniejszy. Był zły
i nawet nie próbował tego ukrywać. Widziałam jak spina wszystkie mięśnie i
momentalnie pożałowałam decyzji o przyjściu. Dopiero gdy obok niego stanęła
Kit, rozluźnił się. Jak mógł tak kłamać mówiąc, że ona nic nie znaczy?
Spojrzała wrogo zarówno na mnie jak i Verę. Już miała rzucić w naszą stronę
głupim komentarzem, gdy odezwał się Malik:
-Spokojnie, one już wychodzą.
Zdumiona pokręciłam głową. Z każdą minutą nienawiść połączona z
pragnieniem tego zbuntowanego chłopaka rosła. Pociągnęłam za sobą przyjaciółkę
i już po chwili znalazłyśmy się na zewnątrz. Oddychałam głęboko wciąż nie
wierząc w chamstwo jakie nim zawładnęło. Nie potrafiłam uspokoić swoich nerwów.
Byłam miła a nawet pomagałam mu z nauką. Jaki trzeba mieć tupet by zachowywać
się w taki sposób? Arogancki Malik pociągał większość dziewczyn. A głupia Rayna
Sulez chciała tylko odkryć dlaczego jest właśnie taki.
~*~
Następnego dnia Veronica nie pojawiła się w szkole a Kai ciągle był pod
obserwacją lekarzy. Nie miałam więc z kim rozmawiać prócz nauczycieli i
pracowników szkolnych. Coraz bardziej zastanawiało mnie dziwne zachowanie
przyjaciółki. Była jakaś nieobecna, smutna a gdy tylko pytałam, udawała, że
jest w porządku. Czułam się tak, jakby mi nie ufała a przecież od zawsze staram
się jak mogę. Po każdym miłosnym rozczarowaniu byłam przy niej nastawiając
ramię by się wypłakała. Robiłam wszystko by nikt mi jej nie odebrał. Tymczasem
za moimi plecami coś się wydarzyło i było na tyle złe, że Vera postanowiła
trzymać to w tajemnicy. Póki co cierpliwie czekałam na moment, w którym zacznie
mówić.
Tępo wpatrywałam się w ogłoszenie zapowiadające bal. Nie znosiłam takich
imprez, więc już wiedziałam, że nie zamierzam pójść. Z ciekawości przeczytałam
jednak co jest motywem przewodni. Napis Lata
dziewięćdziesiąte był zbyt ogromny by go przeoczyć.
-Nie patrz na to. I tak nikt nie będzie chciał z tobą iść.- usłyszałam za
sobą charakterystyczny, dość piskliwy głosik Kit.
Słuch nie zawiódł, ponieważ gdy się odwróciłam rzeczywiście dostrzegłam
blondynkę. Stała kilkanaście centymetrów ode mnie wpatrując się wrednym
wzrokiem. Gdybym miała tylko trochę więcej siły i odwagi, już dawno uderzyłabym
ją za wszystkie komentarze w moją stronę.
-Powinnaś zająć się już wybieraniem stroju, Kit.- rzuciłam zmęczona
ciągłym czepianiem się.
Wyminęłam ją nie czekając na odpowiedź. Poczułam silny ból w głowie i
dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że pociągnęła mnie za włosy.
Bałam się, że wyrwała co najmniej połowę tych, które mam. Dreszcze przeszły
całe moje ciało pozbawiając mnie na chwilę racjonalnego myślenia. Spojrzałam na
Kit wrogo zastanawiając się dlaczego to zrobiła.
-Jeszcze nie skończyłam. Zobaczysz, że zadzieranie ze mną źle się dla
ciebie skończy.- warknęła i jakby nigdy nic odeszła.
Zszokowana, wściekła i naprawdę obolała zsunęłam się po ścianie na
podłogę. Łzy wykończenia psychicznego napłynęły do moich oczu. Nie potrafiłam
już się powstrzymać. Musiałam dać upust wszystkim emocjom, które od dawna
krążyły w głowie. Rozmyślałam o przyjaciółce, smutku w moim życiu, tacie a
nawet o parszywym Maliku.
-Odwieźć cię do domu?- ktoś położył dłonie na moich kolanach.
Podniosłam wzrok i gdy dostrzegłam Mulata, bardzo się zdziwiłam. Nie miał
już tej groźnej miny, którą przybrał wczoraj. Wręcz przeciwnie, wyglądał na
odprężonego a może nawet radosnego. Tym bardziej zasmuciła mnie jego obecność.
-Jest po pierwszej lekcji. Nikt nie kończy tak wcześnie.- rzuciłam
ukrywając oznaki płaczu.
-No to co? Nigdy nie zrobiłaś niczego szalonego?- odpowiedział spokojnie.
Pomógł mi podnieść się z podłogi i gdy czułam już grunt pod nogami
spojrzałam mu w oczy. Jak zwykle były koloru czarnej kawy. Takie tajemnicze i
trudne do odgadnięcia. Ułamki sekund myślałam nad odpowiedzią. Chciałam jak
najszybciej wyrwać się z tego koszmaru.
-Prowadź.- powiedziałam cichutko.
Na jego twarzy pojawił się ten zabójczy uśmiech. Cała złość gdzieś się
ulotniła. Skoro potrafił uratować mnie z przytłaczającej szkoły byłam mu w
stanie wybaczyć bójki. Szedł korytarzem w ciemnych okularach, nie zwracając
uwagi na uśmiechające się panienki. Ja dreptałam za nim, jak zagubiona sarenka,
która do końca nie wie w co się pakuje.
Wyjście ze szkoły nie mogło być prostsze. Obawiałam się wysyłki do
dyrektora, po czym nikt nawet nas nie zauważył. Samochód Malika stał na
parkingu. W ciszy udaliśmy się do niego.
Ja jednak czułam się wolna a pójście na wagary nie było wówczas czymś strasznym.
Mimo to, że pierwszy raz zdecydowałam się na taki czyn, nie pożałowałam. Wsiedliśmy
a chłopak z piskiem opon odjechał z miejsca, które chciało mnie upokorzyć.
-Dokąd właściwie jedziemy?- zapytałam gdy zmierzaliśmy w przeciwną
stronę, niż mój dom.
-Muszę załatwić kilka spraw. Pokażę ci jak się zrelaksować.- odpowiedział
zachrypniętym głosem.
Zastanawiałam się przez chwilę nad sensem jego słów. Nad jego osobą
również. Był tak zmienną i tajemniczą postacią. Obawiałam się poznać prawdziwe
oblicze Zayna. Skoro potrafił tak załatwić ludzi podczas bójki, to na pewno był
zbyt niebezpieczny dla zwykłej Rayny.
Pogłośnił radio i z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki The Getaway.
Another lonely superstar
To get away inside your car
Take it much too far
Surrender to the brave inside
A lover that another tried
Take it, too my ride
To get away inside your car
Take it much too far
Surrender to the brave inside
A lover that another tried
Take it, too my ride
Prowadząc samochód, bez żadnego problemu zaczął szukać czegoś w schowku. Jego
ręka była bardzo blisko mojego kolana. Przypadkowo dotknął go wywołując u mnie
dreszcze. Nie zauważył jednak mojej reakcji gdyż znalazł portfel i jego
zawartość biernie analizował. Kątem oka dojrzałam grube banknoty.
-Zabiorę cię na jakieś jedzenie a potem w wyjątkowe miejsce, z resztą
moje ulubione.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Z takim Malikiem mogłam rozmawiać. Był miły
i opanowany. Z piskiem opon ruszył w kierunku wspomnianej restauracji. A ja
głęboko w sobie cieszyłam się, że spędzę z nim dzień.
~*~
Witajcie. Przepraszam, że rozdział jest krotki i nudny ale obiecuję, że kolejny będzie lepszy. Rozdział niesprawdzony, za błędy musicie mi wybaczyć.