31 maja 2016

Rozdział 6

''Ostatnio sobie wyobrażałam jakby to było gdybym wyznała czego chcę i co naprawdę myślę. Czas to zmienić. Czas zachować się niestosownie. Bo wiem, że wszyscy tak mają kiedy gasną światła. Ostatnio ludzie przekonywali mnie, abym się opamiętała. Zaczynam odliczać czas do wybuchu złości. Czas to zmienić, mówiono mi co mam z kim robić. Kiedy gaśnie światło... Chcę się uwolnić... Bez opamiętania...''
~*~
   Bez problemu opuściłam szkołę by szybkim krokiem podążać do służby zdrowia. Chciałam tylko sprawdzić co z Kai’em. Kiedyś był najważniejszą osobą w moim życiu a ja bałam się kolejnej śmierci. Każde odejście niosło za sobą cierpienie. Zwykle ból trwał tygodniami a ja nie potrafiłam sobie poradzić. Dlatego łzy napływały do moich oczu, gdy tylko pomyślałam o śmierci kogoś bliskiego.
  Wpadłam trochę oszołomiona do szpitala. Ludzie patrzyli się na mnie jakbym była szalona. Lecz ja byłam przerażona. Jąkałam się gdy pytałam o miejsce pobytu byłego chłopaka. Po mojej głowie naprawdę krążyły koszmarne myśli. Jeżeli jest połamany? Albo obrażenia są tak poważne, że nie wyjdzie z tego?
  Długo prosiłam zarówno pielęgniarki jak i lekarzy i nareszcie się udało. Jeden z mężczyzn zaprowadził mnie do sali, w której leżał Kai. Wybałuszyłam oczy widząc go w takim stanie. Twarz miał całą zabandażowaną, podobnie jak ręce, które były złamane. Stojąc nad nim zastanawiałam się czy aby na pewno jest przytomny.
  -Czy pani jest z rodziny?- odezwał się ostry kobiecy głos tuż za mną.
  Odwróciłam się dostrzegając pielęgniarkę. Wydukałam cichą odpowiedź i posłusznie wyszłam, choć tego nie chciałam. Usiadłam zbyt zdenerwowana. Nagle zapragnęłam wygarnąć wszystko Malikowi. Nie potrafiłam zrozumieć sensu w jego czynach. Brzydziłam się na myśl, że jest tak brutalny. Kai nie pozostawał bez winy, lecz nie zasłużył sobie na tak okrutną zemstę. Przeczesałam włosy rękami nie wiedząc jak się zachować. Wpadła mi do głowy dość chora myśl.
  Wyciągnęłam telefon z kieszeni i póki nie zmieniłam zdania, zadzwoniłam do przyjaciółki. Veronica odebrała radosnym głosem lecz gdy ja zaczęłam wszystko tłumaczyć, nastrój zmienił się. Chciałam jak najszybciej się z nią spotkać. Blondynka, w przeciwieństwie do mnie posiadała samochód a miejsce, do którego zamierzałam wpaść było daleko. Planowałam pojechać do domu Malika i osobiście mu wygarnąć.
  W tej sytuacji znajomości Very bardzo nam pomogły. Gdyby nie ludzie poznani na imprezach, nigdy nie poznałybyśmy adresu zamieszkania Zayna. Przez całą drogę zastanawiałam się co mu powiem. Nie zdziwiłam się gdy znalazłyśmy się w bogatej części miasta. Tutaj ludzie żyli beztrosko otoczeni masą pieniędzy. Co drugie auto było droższe niż cały dobytek moich rodziców. Dom Malika był naprawdę spektakularny. Ogromna willa otoczona była przepięknym ogrodem. Wszystko wyglądało jak z bajki. Na podjeździe stało mnóstwo aut, w tym Porsche Mulata. Gdy zadzwoniłam domofonem, przy mnie pojawiła się przyjaciółka. Uśmiechnęła się do mnie, chyba chcąc dodać mi otuchy. Nie potrafiłam tak po prostu zostawić całej sprawy. Odebrała starsza kobieta z dość przyjaznym głosem. Cicho poprosiłam o spotkanie z Zaynem i zdziwiłam się gdy furtka się otworzyła. Przy wejściu do domu czekała gosposia w swoim nienagannie wyglądającym fartuszku.
  -Witam was dziewczęta. Pan Malik właśnie je obiad z dziewczyną.- wyjaśniła kobieta.
  Od razu domyśliłam się, że chodzi jej o Kit. Znów przygotowałam się na konfrontację z blondynką.
  -W takim razie poczekamy.- odezwała się Veronica.
  Nagle straciłam całą pewność siebie. Posłusznie weszłam do środka rozkoszując się wyglądem wnętrza. Na głównym planie były ogromne schody z ozdobnymi barierkami. Mnóstwo egzotycznych kwiatów i przepiękne obrazy. Architekt perfekcyjnie wykonał swoją pracę. Oderwałam się od analizowania gdy przede mną stanął Malik. Jak codziennie nie dbał o ułożenie kruczoczarnych włosów. Świetnie prezentował się za to w dopasowanej koszuli i spodniach. Elegancki zegarek spoczywał na jego lewej ręce. Rozpływałam się w tym widoku. Przez moment cała złość na tego boskiego chłopaka gdzieś wyparowała.
  -Co ty tu robisz?- zapytał oschle nie dbając o jakiekolwiek słowo przywitania.
  -Przyszłam tu tylko po to, by powiedzieć ci żebyś w końcu odczepił się od mojego byłego chłopaka. Nie obchodzi mnie co jest między wami ale Kai z każdej bójki wychodzi bardziej poszkodowany. Nie znam cię na tyle by odgonić od siebie najczarniejsze scenariusze.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
  -Nie wydaje mi się abym miał cię posłuchać. Właściwie kim ty dla mnie jesteś?- warknął zbliżając się do mnie.
  W samą porę wkroczyła między nas Veronica odpychając bruneta. Spojrzał na nią wrogo a barwa jego tęczówek zmieniła kolor na jeszcze ciemniejszy. Był zły i nawet nie próbował tego ukrywać. Widziałam jak spina wszystkie mięśnie i momentalnie pożałowałam decyzji o przyjściu. Dopiero gdy obok niego stanęła Kit, rozluźnił się. Jak mógł tak kłamać mówiąc, że ona nic nie znaczy? Spojrzała wrogo zarówno na mnie jak i Verę. Już miała rzucić w naszą stronę głupim komentarzem, gdy odezwał się Malik:
  -Spokojnie, one już wychodzą.
  Zdumiona pokręciłam głową. Z każdą minutą nienawiść połączona z pragnieniem tego zbuntowanego chłopaka rosła. Pociągnęłam za sobą przyjaciółkę i już po chwili znalazłyśmy się na zewnątrz. Oddychałam głęboko wciąż nie wierząc w chamstwo jakie nim zawładnęło. Nie potrafiłam uspokoić swoich nerwów. Byłam miła a nawet pomagałam mu z nauką. Jaki trzeba mieć tupet by zachowywać się w taki sposób? Arogancki Malik pociągał większość dziewczyn. A głupia Rayna Sulez chciała tylko odkryć dlaczego jest właśnie taki.
~*~
  Następnego dnia Veronica nie pojawiła się w szkole a Kai ciągle był pod obserwacją lekarzy. Nie miałam więc z kim rozmawiać prócz nauczycieli i pracowników szkolnych. Coraz bardziej zastanawiało mnie dziwne zachowanie przyjaciółki. Była jakaś nieobecna, smutna a gdy tylko pytałam, udawała, że jest w porządku. Czułam się tak, jakby mi nie ufała a przecież od zawsze staram się jak mogę. Po każdym miłosnym rozczarowaniu byłam przy niej nastawiając ramię by się wypłakała. Robiłam wszystko by nikt mi jej nie odebrał. Tymczasem za moimi plecami coś się wydarzyło i było na tyle złe, że Vera postanowiła trzymać to w tajemnicy. Póki co cierpliwie czekałam na moment, w którym zacznie mówić.
  Tępo wpatrywałam się w ogłoszenie zapowiadające bal. Nie znosiłam takich imprez, więc już wiedziałam, że nie zamierzam pójść. Z ciekawości przeczytałam jednak co jest motywem przewodni. Napis Lata dziewięćdziesiąte był zbyt ogromny by go przeoczyć.
  -Nie patrz na to. I tak nikt nie będzie chciał z tobą iść.- usłyszałam za sobą charakterystyczny, dość piskliwy głosik Kit.
  Słuch nie zawiódł, ponieważ gdy się odwróciłam rzeczywiście dostrzegłam blondynkę. Stała kilkanaście centymetrów ode mnie wpatrując się wrednym wzrokiem. Gdybym miała tylko trochę więcej siły i odwagi, już dawno uderzyłabym ją za wszystkie komentarze w moją stronę.
  -Powinnaś zająć się już wybieraniem stroju, Kit.- rzuciłam zmęczona ciągłym czepianiem się.
  Wyminęłam ją nie czekając na odpowiedź. Poczułam silny ból w głowie i dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że pociągnęła mnie za włosy. Bałam się, że wyrwała co najmniej połowę tych, które mam. Dreszcze przeszły całe moje ciało pozbawiając mnie na chwilę racjonalnego myślenia. Spojrzałam na Kit wrogo zastanawiając się dlaczego to zrobiła.
  -Jeszcze nie skończyłam. Zobaczysz, że zadzieranie ze mną źle się dla ciebie skończy.- warknęła i jakby nigdy nic odeszła.
  Zszokowana, wściekła i naprawdę obolała zsunęłam się po ścianie na podłogę. Łzy wykończenia psychicznego napłynęły do moich oczu. Nie potrafiłam już się powstrzymać. Musiałam dać upust wszystkim emocjom, które od dawna krążyły w głowie. Rozmyślałam o przyjaciółce, smutku w moim życiu, tacie a nawet o parszywym Maliku.
  -Odwieźć cię do domu?- ktoś położył dłonie na moich kolanach.
  Podniosłam wzrok i gdy dostrzegłam Mulata, bardzo się zdziwiłam. Nie miał już tej groźnej miny, którą przybrał wczoraj. Wręcz przeciwnie, wyglądał na odprężonego a może nawet radosnego. Tym bardziej zasmuciła mnie jego obecność.
  -Jest po pierwszej lekcji. Nikt nie kończy tak wcześnie.- rzuciłam ukrywając oznaki płaczu.
  -No to co? Nigdy nie zrobiłaś niczego szalonego?- odpowiedział spokojnie.
  Pomógł mi podnieść się z podłogi i gdy czułam już grunt pod nogami spojrzałam mu w oczy. Jak zwykle były koloru czarnej kawy. Takie tajemnicze i trudne do odgadnięcia. Ułamki sekund myślałam nad odpowiedzią. Chciałam jak najszybciej wyrwać się z tego koszmaru.
  -Prowadź.- powiedziałam cichutko.
  Na jego twarzy pojawił się ten zabójczy uśmiech. Cała złość gdzieś się ulotniła. Skoro potrafił uratować mnie z przytłaczającej szkoły byłam mu w stanie wybaczyć bójki. Szedł korytarzem w ciemnych okularach, nie zwracając uwagi na uśmiechające się panienki. Ja dreptałam za nim, jak zagubiona sarenka, która do końca nie wie w co się pakuje.
  Wyjście ze szkoły nie mogło być prostsze. Obawiałam się wysyłki do dyrektora, po czym nikt nawet nas nie zauważył. Samochód Malika stał na parkingu.  W ciszy udaliśmy się do niego. Ja jednak czułam się wolna a pójście na wagary nie było wówczas czymś strasznym. Mimo to, że pierwszy raz zdecydowałam się na taki czyn, nie pożałowałam. Wsiedliśmy a chłopak z piskiem opon odjechał z miejsca, które chciało mnie upokorzyć.
  -Dokąd właściwie jedziemy?- zapytałam gdy zmierzaliśmy w przeciwną stronę, niż mój dom.
  -Muszę załatwić kilka spraw. Pokażę ci jak się zrelaksować.- odpowiedział zachrypniętym głosem.
  Zastanawiałam się przez chwilę nad sensem jego słów. Nad jego osobą również. Był tak zmienną i tajemniczą postacią. Obawiałam się poznać prawdziwe oblicze Zayna. Skoro potrafił tak załatwić ludzi podczas bójki, to na pewno był zbyt niebezpieczny dla zwykłej Rayny.
  Pogłośnił radio i z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki The Getaway.
 Another lonely superstar
To get away inside your car
Take it much too far
Surrender to the brave inside
A lover that another tried
Take it, too my ride
  Prowadząc samochód, bez żadnego problemu zaczął szukać czegoś w schowku. Jego ręka była bardzo blisko mojego kolana. Przypadkowo dotknął go wywołując u mnie dreszcze. Nie zauważył jednak mojej reakcji gdyż znalazł portfel i jego zawartość biernie analizował. Kątem oka dojrzałam grube banknoty.
  -Zabiorę cię na jakieś jedzenie a potem w wyjątkowe miejsce, z resztą moje ulubione.
  Uśmiechnęłam się delikatnie. Z takim Malikiem mogłam rozmawiać. Był miły i opanowany. Z piskiem opon ruszył w kierunku wspomnianej restauracji. A ja głęboko w sobie cieszyłam się, że spędzę z nim dzień.
~*~
Witajcie. Przepraszam, że rozdział jest krotki i nudny ale obiecuję, że kolejny będzie lepszy. Rozdział niesprawdzony, za błędy musicie mi wybaczyć.

3 komentarze:

  1. Rayna i scena z nią u Malika *.*
    Cholera jasna
    Boże jak ja nienawidzę Kit
    Szczerze to dalej czekam na coś gorącego pomiędzy Malikiem a Sulez XD
    Wybacz, że ten komentarz jest taki krótki i mdły, ostatnio nie mam na nic weny :<


    Do zobaczenia wkrótce <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dokończyłam swoje zaległości z without love
    i chcę więcej, i więcej
    podczas czytania rozdziałów słuchałam smutnych piosenek
    i zdecydowanie lepiej się czyta
    #potwierdzoneinfo
    czekam na dalszy rozwój ich big love
    zastanawiam się sama nad Malikiem, ponieważ
    stworzyłaś intrygującą postać
    ogólnie podoba mi się takie zestawienie
    opanowana dziewczyna i spontaniczny chłopak
    czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc zaskoczył mnie przekaz tej piosenki z początku, bo zawsze wsłuchiwałam się tylko w melodię... Zaskoczyłaś mnie! Pozytywnie oczywiście. Nie wiedziałam, że Rayna tak zareaguje na wieść o tym, co się stało z Kaim... Może jestem jakaś ułomna i niedomyślna, no ale serio nigdy bym się tego nie spodziewała.
    Ta Kit jest po prostu straszna, dziwię się, że Rayna jeszcze się jej nie postawiła. Nie wiem jak ona może takie rzeczy mówić komukolwiek, to jest strasznie nieludzkie! Masakra jakaś.
    No i nasz "kochany bohater" Zayn. Swoim wcześniejszym zachowaniem już sobie u mnie nieźle nagrabił, ugh. Mam tylko nadzieję, że nie sprowadzi Rayny na złą drogę...
    Ten rozdział wcale nie był nudny, jak na mój gust wiele w nim akcji! Dziękuję za niego i idę czytać kolejny.
    ❤️
    S.R.

    OdpowiedzUsuń