~*~
Po prostu na niego patrzyłam. Skanowałam spragnionym wzrokiem jego boską
sylwetkę, co jakiś czas zatrzymując się na oczach. Był zdecydowanie zbyt blisko
abym mogła racjonalnie ocenić sytuację. Tylko siedział niewzruszony i
nieświadomy tego jakie skrajne uczucia się we mnie formują. Brawo, Ray. Wyszłaś na idiotkę.-
skarciłam siebie w myślach. Nie potrafiłam sklecić konkretnego zdania po tym co
powiedział. Byłam wręcz zafascynowana tym, że pobili się o mnie. Jak to
możliwe, że Malik wiedział o moim istnieniu? Nie gustuje przecież w szarych i
cichych myszkach. Wolał kobiety żywe i dominujące a z Kit tworzył wręcz
wybuchowy związek.
-Co masz na myśli?- wydukałam jak ostatnia debilka zdając sobie sprawę dopiero po chwili jak te słowa były żałosne.
-Co masz na myśli?- wydukałam jak ostatnia debilka zdając sobie sprawę dopiero po chwili jak te słowa były żałosne.
-Parker denerwował mnie od dawna. Wystarczyło wspomnieć o tobie by doszło
do bójki.- wyjaśnił obojętnie.
Cholera, albo on nie zauważał, jak zestresowana przy nim jestem albo
przyzwyczaił się. Na pewno nie byłam pierwszą tak onieśmieloną Mulatem
dziewczyną. Jęknęłam coś w odpowiedzi i od razu skupiłam się na lekcjach.
Siedział tak blisko, przy tym samym biurku. Kolano obok kolana. Czułam zapach niesamowitych
perfum wraz z tytoniem a całość tworzyła coś świetnego. Miał zaledwie
kilkudniowy zarost a cerę wręcz nieskazitelną.
-Na pewno powinieneś znać wszystkie stolice europejskie.- odezwałam się
cicho przeglądając książkę.
Spojrzałam na niego nieśmiało. Uśmiechał się. Naprawdę to robił. Nie był
to jeden z tych wymuszonych uśmiechów jakimi obdarzał dziewczyny w szkole. Był
piękny, jak on sam. Z tym samym wyrazem twarzy zaczął wymieniać, znał
wszystkie.
-Skoro wszystko umiesz, dlaczego potrzebujesz korepetycji?- zapytałam gdy
po raz kolejny zaskoczył mnie obszerną wiedzą.
-Mam naprawdę dużo na głowie. Szkoła jest ostatnim miejscem, gdzie
chciałbym pójść.- odpowiedział.
Pokiwałam głową i znów zabraliśmy się za geografię. Starałam się ukryć
jak ciężko mi się przy nim oddycha. Nie poznawałam samej siebie. Zawsze byłam
opanowana, wręcz chłodna dla ludzi. Nie chciałam tworzyć z kimś więzi by potem
się nie rozczarować. Teraz wystarczył ten tajemniczy chłopak aby każda moja
zasada gdzieś odpłynęła. Chciałam go bliżej poznać lecz równocześnie obawiałam
się jego mrocznej strony. Dźwięk komórki chłopaka wyrwał mnie z głębokich
rozmyślań.
-Malik.- warknął do telefonu. Rzeczywiście posiadał tą złą stronę. Być
może jestem głupia, ale cholera chciałabym ją odkryć.- Rozumiem.- schował
urządzenie do kieszeni.
Spojrzał pięknymi, kawowymi tęczówkami prosto w moje. Nie uśmiechał się,
nie był zły. Tak trudno jest odczytać co właśnie czuje.
-Stało się coś?- zapytałam cicho wiedząc, że się rumienię. Zdecydowanie
jestem idiotką, kretynką i wszystkim co najgorsze.
-Muszę już lecieć, złotko.- odpowiedział pewnym głosem podnosząc się z
miejsca. Złotko? Być może to nic, ale dla mojej chorej psychiki ten zwrot
oznaczał zbyt wiele. Rayna Malik? To brzmiało dobrze.
Wyszedł z domu zostawiając mnie opartą o drzwi, wciągającą jeszcze ten
cudowny zapach. Cokolwiek ten chłopak wyprawiał, musiał przestać nim wpakuje
nas w kłopoty.
~*~
Nie rozumiem czemu z niecierpliwością czekałam na lekcję literatury. Wiedziałam,
że omawiamy Śniadanie u Tiffany’ego.
Wiedziałam, że doskonale znam treść tego opowiadania. Wiedziałam, że jako jedna
z nielicznych to przeczytałam. Wiedziałam, że znów klasa będzie patrzeć na mnie
z obrzydzeniem.
Zajęłam w ciszy miejsce nie zwracając uwagi na innych. Mazałam po zeszycie
byleby nie musieć podnosić wzroku. Dopiero gdy usłyszałam kroki nauczyciela
oderwałam się od bazgrołów.
-Witam was. Mam nadzieję, że przygotowaliście się na dzisiejszą lekcję.-
odezwał się radosnym głosem. Mina mu zrzedła dopiero wtedy gdy wszyscy coś
niechętnie wydukali. Poza mną.
Zmrużyłam oczy nie będąc pewna czy to co widzę to rzeczywiście prawda. On
siedział w tej klasie. Miał ze mną lekcję. Jak to? Przecież był starszy. Nie
mogłam okłamywać siebie, że się nie cieszę. Kruczoczarne włosy znów ułożone tak
niedbale. Prosta sylwetka pochylająca się nad ławką. Dziękowałam Bogu, że
siedzę kilka ławek za nim. Mogłam bezkarnie patrzeć na jego idealne ciało.
-Panie Malik, czy mógłby pan powtórzyć to, o czym właśnie mówiłem?- od
brązowookiego oderwał mnie głos nauczyciela. Cholera, sama nie wiedziałam ile
już czasu jestem nieobecna. Po raz pierwszy w życiu odpłynęłam na jakiejś
lekcji. Co się ze mną dzieje?
-Profesor zadał pytanie czy według nas Paul pożądał czy kochał Holly.-
odpowiedział wstając z miejsca.
-A jak pan uważa?- dopytywał opierając się o biurko.
-Pożądanie to przygoda. To coś krótkiego, nietrwałego, ono przemija jak
wiatr. Varjak nie potrafił odpuścić sobie Holly, więc pewnie ją kochał.-
zaskoczył wszystkich, łącznie z nauczycielem.
Czy on to przeczytał? Zayn Malik, ten chłopak o stu twarzach, który
prawie zabił Kaia jest na tyle niewinny by zabrać się za Śniadanie u Tiffany’ego. Z każdym słowem zaskakiwał mnie coraz
bardziej.
-A czy ty byłeś w podobnej sytuacji, Zayn?- nie powinien pytać a mimo
tego to zrobił. Pan Spar wkroczył na część prywatną chłopaka. Proszę,
odpowiedz. Tak bardzo chciałam usłyszeć jego opinię.
-Nigdy nikogo nie kochałem.- rzucił znudzony wpatrując się w zegar.
Cała klasa zamilkła. Wszyscy skanowali go wzrokiem. Większość dziewczyn
od razu się załamało. Paniusie zapewne spodziewały się miłości jak z bajki. Po
tym wyznaniu jeszcze bardziej chciałam go poznać. Być może byłam jedną z
niewielu osób, które tak by go zrozumiały.
Lekcja zakończyła się szybciej niż przypuszczałam. Opuściłam klasę jako
pierwsza chcąc złapać świeżego powietrza. Jeżeli Malik ma na każdej lekcji tak
się zachowywać, to jestem skończona.
Wyjęłam z szafki białe słuchawki czując tęsknotę za muzyką. Byłam
zaskoczona tym, że Veronica nie pojawiła się w szkole. Mimo tego, że nasze
stosunki były wręcz wspaniałe, czułam jak coraz bardziej tracimy kontakt.
Byłyśmy przecież tak różne. Przyjaciół dobiera się na zasadzie wspólnych zainteresowań,
tematów. Vera kochała imprezy, rozmowy z ludźmi, nowe znajomości. Ja tego nie
znosiłam. Ona podążała za modą i kochała zakupy, to znów jest rzeczą, która nas
różni.
Jedyną osobą, która rozumiała mnie bez słów był tata. Zawsze wiedział co
mi dolega, potrafił najdrobniejszymi gestami odgonić wszelkie smutki. Czując
napływające do oczu łzy musiałam włączyć losową piosenkę. Nie mogłam sobie
pozwolić by ktoś zobaczył mnie płaczącą.
Will you go
ahead to the Aventine
In the holly red in the night
Dirt under my shoe from the old at heart
Right under you, grinning in the dark
You carried my heart in the night
To bury the wave in the tide
You carried me onto the fields
In the holly red in the night
Dirt under my shoe from the old at heart
Right under you, grinning in the dark
You carried my heart in the night
To bury the wave in the tide
You carried me onto the fields
Wyszłam ze szkoły kompletnie zatracona w tej smutnej piosence.
Powstrzymywałam te denerwujące łzy. Niedawno myślałam, że jest już lepiej, że
powoli moja psychika godzi się z tą stratą. Teraz uświadomiłam sobie jak
niewiele wystarczy bym znów znalazła się na dnie. By smutek i tęsknota
dosłownie wgniotły mnie w ziemię jednocześnie pozbawiając perspektyw na lepszą
przyszłość.
Chłodne powietrze dmuchnęło prosto we mnie zmuszając bym owinęła się
cieplej cieniutką kurtką. Naprawdę
świetny wybór na taką pogodę, Ray.- skarciłam siebie w myślach. Rozpuściłam
włosy chcąc by okryły mój kark, na którym miałam mnóstwo ciarek. Wolnym krokiem
ruszyłam w kierunku przystanku gdy nagle drogę zagrodził mi on.
-A ty znów jesteś smutna?- serce podeszło mi do gardła gdy Kai odezwał
się swoim mocnym głosem.
-Czego ty ode mnie chcesz?-
warknęłam wyrywając sobie słuchawki z uszu. Znów ten szary i niemrawy
świat.
-Słyszałem, że uczysz Malika. Ostatnio nawet posprzeczaliśmy się o ciebie.-
powiedział pewnym głosem.- Zły wybór, Ray. Bardzo zły.
Przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Nie wiedziałam co
zamierza. Odkąd pamiętam był nieprzewidywalny i tego tak bardzo się obawiałam.
Wtedy gdy układałam w głowie jakąś chamską odpowiedź podjechało auto. Nie byle
jakie. Malik wysiadł z niego groźnie wpatrując się w Kaia. Więc to do niego
należało pamiętne Porshe Carrera. Zarówno
jeden chłopak jak i drugi przerzucali wzrok z siebie na mnie. Nie wiedziałam co
powinnam zrobić. Nie chciałam aby znów doszło do bójki.
-Mało ci ostatnio zajebałem?- warknął wściekle Malik strasząc głównie
mnie.
Kai burknął coś w odpowiedzi lecz to nie na nim skupił się mój wzrok.
Zayn był jeszcze bardziej wściekły niż podczas ostatniej bójki. Obawiałam się
jak zakończy się ta konfrontacja.
-Wsiadaj do samochodu, Sulez.- rzucił cicho w moją stronę.
Oniemiałam. Zayn Malik, którego tak bardzo pragnęłam poznać zaproponował
mi przejażdżkę. Wsiadłam nie zważając na plotki i konsekwencje.