30 kwietnia 2016

Rozdział 4

''Każdy oddech, który bierzesz. Każdy ruch, który wykonujesz. Każdą więź, którą zrywasz, każdy krok, który robisz... Będę cię obserwować. Każdy jeden dzień. I każde słowo, które wypowiesz. Każdą grę, w jaką grasz. Każdą noc, na którą zostajesz... Będę cię obserwować. Och, czy nie widzisz, że należysz do mnie? Jak boli moje biedne serce... Z każdym krokiem, który robisz. Z każdym ruchem, który wykonujesz. Z każdą przysięgą, którą łamiesz. Każdym uśmiechem, który udajesz. Każdą skargą, którą składasz... Będę cię obserwować.''
~*~
  Po prostu na niego patrzyłam. Skanowałam spragnionym wzrokiem jego boską sylwetkę, co jakiś czas zatrzymując się na oczach. Był zdecydowanie zbyt blisko abym mogła racjonalnie ocenić sytuację. Tylko siedział niewzruszony i nieświadomy tego jakie skrajne uczucia się we mnie formują. Brawo, Ray. Wyszłaś na idiotkę.- skarciłam siebie w myślach. Nie potrafiłam sklecić konkretnego zdania po tym co powiedział. Byłam wręcz zafascynowana tym, że pobili się o mnie. Jak to możliwe, że Malik wiedział o moim istnieniu? Nie gustuje przecież w szarych i cichych myszkach. Wolał kobiety żywe i dominujące a z Kit tworzył wręcz wybuchowy związek.
  -Co masz na myśli?- wydukałam jak ostatnia debilka zdając sobie sprawę dopiero po chwili jak te słowa były żałosne.
  -Parker denerwował mnie od dawna. Wystarczyło wspomnieć o tobie by doszło do bójki.- wyjaśnił obojętnie.
  Cholera, albo on nie zauważał, jak zestresowana przy nim jestem albo przyzwyczaił się. Na pewno nie byłam pierwszą tak onieśmieloną Mulatem dziewczyną. Jęknęłam coś w odpowiedzi i od razu skupiłam się na lekcjach. Siedział tak blisko, przy tym samym biurku. Kolano obok kolana. Czułam zapach niesamowitych perfum wraz z tytoniem a całość tworzyła coś świetnego. Miał zaledwie kilkudniowy zarost a cerę wręcz nieskazitelną.
  -Na pewno powinieneś znać wszystkie stolice europejskie.- odezwałam się cicho przeglądając książkę.
  Spojrzałam na niego nieśmiało. Uśmiechał się. Naprawdę to robił. Nie był to jeden z tych wymuszonych uśmiechów jakimi obdarzał dziewczyny w szkole. Był piękny, jak on sam. Z tym samym wyrazem twarzy zaczął wymieniać, znał wszystkie.
  -Skoro wszystko umiesz, dlaczego potrzebujesz korepetycji?- zapytałam gdy po raz kolejny zaskoczył mnie obszerną wiedzą.
  -Mam naprawdę dużo na głowie. Szkoła jest ostatnim miejscem, gdzie chciałbym pójść.- odpowiedział.
  Pokiwałam głową i znów zabraliśmy się za geografię. Starałam się ukryć jak ciężko mi się przy nim oddycha. Nie poznawałam samej siebie. Zawsze byłam opanowana, wręcz chłodna dla ludzi. Nie chciałam tworzyć z kimś więzi by potem się nie rozczarować. Teraz wystarczył ten tajemniczy chłopak aby każda moja zasada gdzieś odpłynęła. Chciałam go bliżej poznać lecz równocześnie obawiałam się jego mrocznej strony. Dźwięk komórki chłopaka wyrwał mnie z głębokich rozmyślań.
  -Malik.- warknął do telefonu. Rzeczywiście posiadał tą złą stronę. Być może jestem głupia, ale cholera chciałabym ją odkryć.- Rozumiem.- schował urządzenie do kieszeni.
  Spojrzał pięknymi, kawowymi tęczówkami prosto w moje. Nie uśmiechał się, nie był zły. Tak trudno jest odczytać co właśnie czuje.
  -Stało się coś?- zapytałam cicho wiedząc, że się rumienię. Zdecydowanie jestem idiotką, kretynką i wszystkim co najgorsze.
  -Muszę już lecieć, złotko.- odpowiedział pewnym głosem podnosząc się z miejsca. Złotko? Być może to nic, ale dla mojej chorej psychiki ten zwrot oznaczał zbyt wiele. Rayna Malik? To brzmiało dobrze.
  Wyszedł z domu zostawiając mnie opartą o drzwi, wciągającą jeszcze ten cudowny zapach. Cokolwiek ten chłopak wyprawiał, musiał przestać nim wpakuje nas w kłopoty.
~*~
  Nie rozumiem czemu z niecierpliwością czekałam na lekcję literatury. Wiedziałam, że omawiamy Śniadanie u Tiffany’ego. Wiedziałam, że doskonale znam treść tego opowiadania. Wiedziałam, że jako jedna z nielicznych to przeczytałam. Wiedziałam, że znów klasa będzie patrzeć na mnie z obrzydzeniem.
  Zajęłam w ciszy miejsce nie zwracając uwagi na innych. Mazałam po zeszycie byleby nie musieć podnosić wzroku. Dopiero gdy usłyszałam kroki nauczyciela oderwałam się od bazgrołów.
  -Witam was. Mam nadzieję, że przygotowaliście się na dzisiejszą lekcję.- odezwał się radosnym głosem. Mina mu zrzedła dopiero wtedy gdy wszyscy coś niechętnie wydukali. Poza mną.
  Zmrużyłam oczy nie będąc pewna czy to co widzę to rzeczywiście prawda. On siedział w tej klasie. Miał ze mną lekcję. Jak to? Przecież był starszy. Nie mogłam okłamywać siebie, że się nie cieszę. Kruczoczarne włosy znów ułożone tak niedbale. Prosta sylwetka pochylająca się nad ławką. Dziękowałam Bogu, że siedzę kilka ławek za nim. Mogłam bezkarnie patrzeć na jego idealne ciało.
  -Panie Malik, czy mógłby pan powtórzyć to, o czym właśnie mówiłem?- od brązowookiego oderwał mnie głos nauczyciela. Cholera, sama nie wiedziałam ile już czasu jestem nieobecna. Po raz pierwszy w życiu odpłynęłam na jakiejś lekcji. Co się ze mną dzieje?
  -Profesor zadał pytanie czy według nas Paul pożądał czy kochał Holly.- odpowiedział wstając z miejsca.
  -A jak pan uważa?- dopytywał opierając się o biurko.
  -Pożądanie to przygoda. To coś krótkiego, nietrwałego, ono przemija jak wiatr. Varjak nie potrafił odpuścić sobie Holly, więc pewnie ją kochał.- zaskoczył wszystkich, łącznie z nauczycielem.
  Czy on to przeczytał? Zayn Malik, ten chłopak o stu twarzach, który prawie zabił Kaia jest na tyle niewinny by zabrać się za Śniadanie u Tiffany’ego. Z każdym słowem zaskakiwał mnie coraz bardziej.
  -A czy ty byłeś w podobnej sytuacji, Zayn?- nie powinien pytać a mimo tego to zrobił. Pan Spar wkroczył na część prywatną chłopaka. Proszę, odpowiedz. Tak bardzo chciałam usłyszeć jego opinię.
  -Nigdy nikogo nie kochałem.- rzucił znudzony wpatrując się w zegar.
  Cała klasa zamilkła. Wszyscy skanowali go wzrokiem. Większość dziewczyn od razu się załamało. Paniusie zapewne spodziewały się miłości jak z bajki. Po tym wyznaniu jeszcze bardziej chciałam go poznać. Być może byłam jedną z niewielu osób, które tak by go zrozumiały.
  Lekcja zakończyła się szybciej niż przypuszczałam. Opuściłam klasę jako pierwsza chcąc złapać świeżego powietrza. Jeżeli Malik ma na każdej lekcji tak się zachowywać, to jestem skończona.
  Wyjęłam z szafki białe słuchawki czując tęsknotę za muzyką. Byłam zaskoczona tym, że Veronica nie pojawiła się w szkole. Mimo tego, że nasze stosunki były wręcz wspaniałe, czułam jak coraz bardziej tracimy kontakt. Byłyśmy przecież tak różne. Przyjaciół dobiera się na zasadzie wspólnych zainteresowań, tematów. Vera kochała imprezy, rozmowy z ludźmi, nowe znajomości. Ja tego nie znosiłam. Ona podążała za modą i kochała zakupy, to znów jest rzeczą, która nas różni.
  Jedyną osobą, która rozumiała mnie bez słów był tata. Zawsze wiedział co mi dolega, potrafił najdrobniejszymi gestami odgonić wszelkie smutki. Czując napływające do oczu łzy musiałam włączyć losową piosenkę. Nie mogłam sobie pozwolić by ktoś zobaczył mnie płaczącą.
Will you go ahead to the Aventine
In the holly red in the night
Dirt under my shoe from the old at heart
Right under you, grinning in the dark
You carried my heart in the night
To bury the wave in the tide
You carried me onto the fields
  Wyszłam ze szkoły kompletnie zatracona w tej smutnej piosence. Powstrzymywałam te denerwujące łzy. Niedawno myślałam, że jest już lepiej, że powoli moja psychika godzi się z tą stratą. Teraz uświadomiłam sobie jak niewiele wystarczy bym znów znalazła się na dnie. By smutek i tęsknota dosłownie wgniotły mnie w ziemię jednocześnie pozbawiając perspektyw na lepszą przyszłość.
  Chłodne powietrze dmuchnęło prosto we mnie zmuszając bym owinęła się cieplej cieniutką kurtką. Naprawdę świetny wybór na taką pogodę, Ray.- skarciłam siebie w myślach. Rozpuściłam włosy chcąc by okryły mój kark, na którym miałam mnóstwo ciarek. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku przystanku gdy nagle drogę zagrodził mi on.
  -A ty znów jesteś smutna?- serce podeszło mi do gardła gdy Kai odezwał się swoim mocnym głosem.
  -Czego ty ode mnie chcesz?-  warknęłam wyrywając sobie słuchawki z uszu. Znów ten szary i niemrawy świat.
  -Słyszałem, że uczysz Malika. Ostatnio nawet posprzeczaliśmy się o ciebie.- powiedział pewnym głosem.- Zły wybór, Ray. Bardzo zły.
  Przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Nie wiedziałam co zamierza. Odkąd pamiętam był nieprzewidywalny i tego tak bardzo się obawiałam. Wtedy gdy układałam w głowie jakąś chamską odpowiedź podjechało auto. Nie byle jakie. Malik wysiadł z niego groźnie wpatrując się w Kaia. Więc to do niego należało pamiętne Porshe Carrera. Zarówno jeden chłopak jak i drugi przerzucali wzrok z siebie na mnie. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Nie chciałam aby znów doszło do bójki.
  -Mało ci ostatnio zajebałem?- warknął wściekle Malik strasząc głównie mnie.
  Kai burknął coś w odpowiedzi lecz to nie na nim skupił się mój wzrok. Zayn był jeszcze bardziej wściekły niż podczas ostatniej bójki. Obawiałam się jak zakończy się ta konfrontacja.
  -Wsiadaj do samochodu, Sulez.- rzucił cicho w moją stronę.
  Oniemiałam. Zayn Malik, którego tak bardzo pragnęłam poznać zaproponował mi przejażdżkę. Wsiadłam nie zważając na plotki i konsekwencje.

16 kwietnia 2016

Rozdział 3

''Wszystko w tobie jest magnetyczne. Naprawdę mnie masz...Robisz to tak dobrze...Hipnoza przejmuje nade mną władzę. Spraw, żebym poczuła się jak ktoś inny, przyłapałeś mnie na mówieniu we śnie. Nie chcę wracać na ziemię, nie chcę dotknąć podłoża. Ocean Spokojny, tak głęboko. Zamknięty dopóki nie oświetlił cię księżyc. Odgarniając moje włosy do tyłu, czuję twoje usta na mojej zimnej szyi...''
~*~
  Zdawałam sobie sprawę, że takie zachowanie nie jest do końca normalne. Od kiedy moje ciało reagowało w dziwny sposób na kogokolwiek? Nie poznawałam sama siebie. Czułam rosnącą gulę w gardle, kończyny miałam sparaliżowane i nagle zapomniałam jak się mówi. Przed oczami przewijały się wydarzenia poprzedniego dnia. Pobity Kai i bezczelny uśmiech tego chłopaka. Brutalność jaka zawładnęła czarnowłosym powodowała u mnie strach. Bałam się zostać z nim sam na sam. Chciałam jednak, głęboko w sobie poczuć szczyptę grozy.
  -Rayna, dobrze się czujesz?- zapytała nauczycielka przywracając moje myśli z powrotem do klasy.
  Nim zdążyłam cokolwiek wypowiedzieć, mulat stojący obok zabrał głos.
  -Możemy się pospieszyć? Mam jeszcze coś do załatwienia- burknął obojętnie.
  -Spotkajmy się u mnie po szkole- zanim zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam to co myślę, było już za późno.-Na nauczanie- dodałam szybko dla jasności.
  Nie chciałam aby Zayn pomyślał sobie, że jestem taka jak inne. Nie byłam zabójczo piękna, chętna na imprezy i alkohol. Starałam się być skromną osobą w przeciwieństwie do koleżanek. Niech ten chłopak nie myśli, że chcę aby łączyło nas coś więcej. Był niegrzeczny i niebezpieczny a ja nie potrzebowałam czegoś takiego  w swoim uporządkowanym życiu. Nie potrafiły przekonać mnie nawet te nieziemskie oczy i pełne usta, które za pewne brutalnie całowały nie jedną dziewczynę w szkole.
    -Nareszcie powiedziałaś coś mądrego. Wpadnę po południu- nim zorientowałam się, że nie ma go obok, drzwi od klasy trzasnęły zostawiając mnie samą z nauczycielką.
    Mruknęłam coś niezrozumiałego do kobiety po czym i ja opuściłam pomieszczenie. Zayn był zbyt pewny siebie i tego co robi, bynajmniej dla mnie. Skąd wie gdzie mieszkam? Jak trafi w tą stronę Bristolu? Prychnęłam zdając sobie sprawę, jak mocno zaczynał działać mi na nerwy. Wiedziałam, że mógł mieć każdą dziewczynę i w szkole i poza nią. Był zbyt seksowny i pociągający. Mimo to, jakie miał powodzenie wybrał Kit. Ona była zdecydowanie najgorszą opcją. Wredna, niemiła, wykorzystująca innych. Podejrzewałam, że Malik jest taki sam.
  W ciągu dnia wypatrywałam na korytarzu Kaia. Jak na złość nie pojawił się w szkole. Próbowałam dowiedzieć się od jego kolegów jak się czuje. Niestety otrzymałam złe wiadomości. Brunet miał złamany nos i pęknięte dwa żebra. Ile siły musiał mieć Zayn aby tak potraktować Parkera? Nurtowało mnie dlaczego doszło do całej tej bójki. Co wspólnego mieli ze sobą? Jak naprzykrzył mu się mój były chłopak?
  Veronica zmierzająca do mnie z końca korytarza oderwała moje myśli od tej chorej sytuacji. Przytuliła się pytając o dzień. W skrócie opowiedziałam jej o konfrontacji z Malikiem. Uśmiechnęła się tajemniczo a ja już wiedziałam co chce powiedzieć.
  -Będziecie mieli czas by pogadać. Poznasz go lepiej- mruknęła denerwując mnie jeszcze bardziej.
  -Zamknij się. Ten chłopak jest zbyt niebezpieczny- rzuciłam oschle chcąc przemówić jej do rozsądku.
  -Nie uwierzę, że nigdy nie pragnęłaś niegrzecznego chłopca. Rayna, minęło sporo czasu odkąd przestałaś wierzyć w miłość do Kaia. Może czas ożywić do uczucie?
  -Mam wybrać do tego Zayna Malika?- zapytałam cała osłupiała na co blondynka kiwnęła głową.- Chodzi z Kit- burknęłam chcąc jak najszybciej zakończyć jego temat.
  Blondynka wpatrywała się we mnie zaskoczona tym wyznaniem. Cieszyłam się, że chociaż na chwilę udało mi się zamknąć jej niewyparzoną buzię. Westchnęłam kierując się do szafki. Pragnęłam być w domu, w swoim łóżku, sama pogrążona w myślach. Chciałam słuchać smutnych piosenek i jeszcze bardziej się dołować. Przyzwyczaiłam się do smutku i cierpienia tak mocno, że nie wiedziałam już czym jest szczęście. Odłożyłam niepotrzebne książki i skierowałam się do wyjścia na boisko. Potrzebowałam odetchnienia i dotlenienia. Czułam na sobie wzrok niektórych uczniów. Wszyscy plotkowali, śmiali się. Znów udawałam, że nie wzrusza mnie ta cała sytuacja. Kit siedziała na ławce eksponując swoje długie nogi. Krótka sukienka nie dodawała jej uroku, ale wulgarności. Naprawdę nie rozumiałam jej postępowania. Bez takich strojów, szminek i biżuterii wyglądała na tyle dobrze by zdobyć każdego chłopaka. Chyba tylko Malik leciał na ten dziwkarski styl. Ominęłam blondynkę siedzącą w grupie adoratorów z papierosem w ręce mając nadzieję, że mnie nie zauważą. Naprawdę nie miałam ochoty na konfrontację.
  -Szara myszko, usiądź z nami- odezwała się. Głupia byłam, że oczekiwałam ciszy.
  -Takie towarzystwo mnie nie odpowiada- burknęłam przyspieszając kroku.
  Tak bardzo potrzebowałam chwili spokoju. Miałam dość ludzi i wszystkiego co było z nimi związane. Marzyłam by posiadać guzik z napisem Stop i w każdej możliwej chwili zatrzymać życie. Wyjęłam z kieszeni słuchawki chcąc znaleźć się w moim ulubionym świecie. Od muzyki piękniejsza była tylko cisza. Szłam za szkołę w towarzystwie Begin Again.
I need a wrecking ball
I want the sky to fall
God I feel so small tonight
I need a wrecking ball
I could crash and fall
could it break my walls
and make it right
Can I begin again
  Spojrzałam w prawo, w kierunku najbardziej ukrytej ławki na terenie szkoły. Ze złością uświadomiłam sobie, że ktoś ją zajmuje. Dopiero po chwili kruczoczarne i ułożone niedbale włosy, wyłoniły się. Zayn siedział zaciągając się papierosem i nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Zaskoczył mnie jego spokój. Wypuścił z ust dym i dopiero wtedy mnie zauważył. Przewrócił oczami kończąc papierosa. Zgasił go butem po czym pewnym krokiem ruszył w tą stronę.
  -Ani słowa dyrektorowi.- warknął wypuszczając dym prosto w moją twarz.
  Wyminął mnie stojącą osłupiale. Jak on mógł być taki bezczelny? Wiedział, że z dobroci serca chcę mu pomóc z lekcjami. Nie musiałam tego robić. To nie był mój obowiązek a mimo to zgodziłam się. Jeśli tak zamierzał się odwdzięczać to zaczynałam żałować podjętej decyzji. Reszta minut zleciała przy cudownym akompaniamencie Adele.
  Na kolejnych przerwach usiłowałam odnaleźć w tłumie uczniów czarnowłosego. Byłam zdeterminowana by poważnie z nim pomówić, mimo to, że się nie znaliśmy. Nie znosiłam takiego zachowania. Tak jak uprzednio sądziłam obracał się w towarzystwie samych lasek. Być może chodził z Kit albo z Anastasią, Camille itp. Każda chłonęła go wzrokiem a on bezczelnie to wykorzystywał. Gdy przechodził korytarzem płeć piękna lgnęła do niego jak muchy do miodu. Chłopak nie okazywał zbytniego zainteresowania oczarowanymi dziewczynami.
~*~
  Sama nie wiem dlaczego siedziałam na parapecie w swoim pokoju ukradkiem spoglądając za okno. Podejrzewałam, że Malik się nie pojawi, jednak moje ciało nie dawało za wygraną. Głupia byłam gdy myślałam, że mu zależy na ocenach. Miał wszystko i wszystkich głęboko gdzieś. Byłam sfrustrowana faktem, że i ja widnieję na tej liście. Ekskluzywne auto podjechało pod mój dom w chwili gdy wymyślałam przeróżne epitety na Zayna. Wysiadł z niego chłopak ubrany w czarną, skórzaną kurtkę i dopasowane dżinsy. Spojrzał na okno a ja odleciałam jak poparzona. Nie chciałam by myślał, że na niego czekam. Przyznam, że zdziwiłam się jego obecnością. Być może zbyt pochopnie go oceniłam ale na pewno kilka cech jakie mu przypisałam posiadał. Dźwięk dzwonka rozniósł się po całym domu a ja dziękowałam losowi, że mama wciąż jest w pracy. Zbiegłam po schodach, poprawiłam przygniecioną koszulkę. Otworzyłam drzwi nie wiedząc w co się pakuję. Stał na przedsionku znów paląc papierosa. Gdy mnie ujrzał odrzucił go do mojego ogródka po czym bez słowa wyjaśnienia wpakował się do domu.
  -Cześć.- mruknął dopiero po chwili pozbywając się zewnętrznej części garderoby.- Mam nadzieję, że pójdzie nam szybko.- już myślałam, że jest miły.
  -Będziemy musieli spotkać się kilka razy. Z tego co mówiła pani Roth, masz ogromne zaległości.- odpowiedziałam nieśmiało.
  -Szmata chce mnie zostawić na rok.- rzucił oschle po czym skierował się na górę.
  Znów okazał swoją bezczelną stronę. Jak on mógł wparować do obcego domu i czuć się jak u siebie? Ruszyłam za nim nadal zaskoczona tą pewnością siebie. Malik wszedł do mojego pokoju i rzucił się na łóżko wyciągając z kieszeni telefon. Westchnęłam coraz bardziej zła na Mulata. Wyjęłam książkę do geografii i położyłam ją na biurku wymownie spoglądając na niego.
  -Przypominam ci, że mieliśmy się uczyć.- mruknęłam poirytowana.
  -Niestety.- jęknął siadając obok.
  Czułam zapach pięknych, męskich perfum wymieszanych z papierosami. Nienawidziłam tych używek ale w takim zestawieniu pachniało to świetnie. Był tak blisko mnie, że mogłam dostrzec jednodniowy zarost na jego twarzy. Z takiej odległości wyglądał jeszcze lepiej. Umięśnione ramiona opinały mu koszulkę. A te nieziemskie oczy znów zmusiły mnie bym się w nich rozpłynęła. Był ideałem. Niebezpiecznym ideałem.
  -Dlaczego pobiłeś się z Kaiem?- palnęłam niczym skończona idiotka.
  Skierował miodowe tęczówki prosto na mnie. Przyglądał mi się zaskoczony moim pytaniem. Znów powiedziałam coś zanim głęboko się nad tym zastanowiłam. Chłopak wstał a ja byłam na równi z jego brzuchem. Szczupłym i zapewne wyrzeźbionym. Uśmiechnął się zwalając mnie z nóg.
  -Właściwie to o ciebie, Sulez.- rzucił wprowadzając mnie w stan kompletnego osłupienia. 
~*~
Wybaczcie, że w tym rozdziale mało się dzieje. Następny obiecuję dłuższy i z ciekawszymi wydarzeniami. Postać Malika na pewno się rozkręci.

5 kwietnia 2016

Rozdział 2

''Słowa niczym przemoc łamią ciszę. Przychodzą włamując się, do mojego małego świata. Sprawiając mi ból, wdzierają się we mnie. Nie potrafisz tego zrozumieć moja mała? Wszystko czego pragnąłem.Wszystko czego potrzebowałem, jest tu w moich ramionach. Słowa są zbyteczne.One potrafią czynić tylko szkodę. Przyrzeczenia są składane by je łamać. Uczucia są głębokie, słowa trywialne. Przyjemności pozostają, tak samo ból. Słowa są bezsensowne i zapominane...''

~*~
  Sama nie wiem, ile czasu minęło od momentu gdy spotkałam się z czarnymi tęczówkami. Wpatrywałam się w nie jak urzeczona, nie zważając na otaczający świat. Geografia już nie była taka ważna. Nie obchodziło mnie, że Kai jest w pobliżu. Oczy osoby, na którą wpadłam były zbyt hipnotyzujące, żeby je po prostu ominąć.
  -Możesz się ruszyć?- mocny głos przerwał barierę świata, do którego się przeniosłam.
  Skierowałam wzrok na chłopaka stojącego przede mną. Był wysoki z dość muskularną postawą. Włosy miał kruczoczarne i niedbale ułożone. Rysy jego twarzy były ostre, wskazywały pochodzenie z południa. Oczy jak już wspomniałam miał miodowe, miejscami wpadające w czarne w oprawie ciemnych, sztywnych i odwiniętych ku górze rzęs. Lekki zarost dodawał mu uroku. Nie był piękny, ale idealny.
  -Przepraszam- szepnęłam. po czym zeszłam mu się z drogi.
  Chłopak prychnął i ruszył do jednej z klas. Sparaliżowana widokiem seksownego bruneta oparłam się o pobliskie szafki łapiąc oddech. Nigdy nie zareagowałam w taki sposób na osobnika płci męskiej. Rzadko kiedy cieszyłam się z widoku ludzi. Wyjęłam z kieszeni telefon spoglądając na godzinę. Westchnęłam cicho zdając sobie sprawę ile jestem już spóźniona. Skarciłam się za nieuwagę, po czym szybko ruszyłam do klasy.
  Wpadłam zdyszana do środka a spojrzenia wszystkich uczniów skierowały się na mnie. Momentalnie oblałam się rumieńcem czując jak wścibskie koleżanki wypalają mnie wzrokiem. Nauczycielka poleciła mi bym zajęła miejsce w ławce co też szybko uczyniłam. Nienawidziłam być w centrum uwagi. Wyjęłam z plecaka zeszyt wraz z książką i skupiłam się na lekcji. Wiedziałam, że Kit wciąż na mnie patrzy. Powstrzymałam się od komentarza nie chcąc przerywać mojej ulubionej lekcji.
  Sygnał kończący kolejną godzinę przypomniał o sobie szybciej niż się tego spodziewałam. W ciszy spakowałam książki widząc jak kilka osób przepycha się na korytarz. Zostałam w klasie tylko ja i pani Roth.
  -Rayna, mogę cię na chwilę prosić?- odezwała się kobieta zmazując dzisiejszą lekcję z tablicy.
  Podeszłam do niej z nadzieją na jakąś dodatkową pracę. Ocenę celującą miałam zapewnioną od dawna, jednak lubiłam stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej. Chciałam wiedzieć wszystko i jeszcze więcej.
  -Jestem świadoma tego, że twoje ambicje względem geografii są wysokie więc mam dla ciebie zadanie. Opanowałaś materiał z trzeciej klasy, a ja mam ucznia, który kompletnie sobie z tym nie radzi. Możliwe, że nie chce dlatego potrzebuję osoby, która pomoże mu w nauce i zmotywuje go chociaż w kilku procentach. Podejmiesz się tego wyzwania?- zapytała nauczycielka ochrypłym głosem.
  -Nigdy jeszcze nie udzielałam korepetycji- odpowiedziałam zgodnie z prawdą- Myślę, że mogę spróbować.
  -Zaproszę go jutro rano do mnie do klasy. Przyjdź razem z nim to wyjaśnię wam czego powinniście się nauczyć.
  Pokiwałam twierdząco głową i wyszłam z klasy. Nigdy jeszcze nie miałam szansy na uczenie kogoś innego niż Veronica. Postanowiłam sprostać oczekiwaniom pani Roth. Wyjęłam z plecaka słuchawki czując ogromną tęsknotę za muzyką. Już po chwili moje uszy otuliła piosenka Lies We Live In.
 Your say you're made of simple stories,
there isn't much to tell.
But each look can fill a room with past
regrets, you've kept them to yourself.
I'm bold to try and dig in deeper,
there's waters in the cave.
But i'm not the kind who likes to wait
and see if promises were met.
  Ktoś brutalnie pociągnął za słuchawki pozbawiając moje spragnione zmysły muzyki. Spojrzałam na winowajcę gotowa na ostrą wymianę zdań. Zdziwiłam się widząc Veronicę. Wyraz jej twarzy i strach w oczach zwiastowały jakieś ponure informacje. Nie zdążyłam zapytać jej o co dokładnie chodzi, ponieważ byłam już kierowana w nieznane miejsce. Znalazłyśmy się na korytarzu prowadzącym na szkolną stołówkę. Wyrwałam swój nadgarstek po czym zatrzymałam się. Hodkin spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem widząc mój upór.
  -Wyjaśnisz mi o co chodzi?- rzuciłam oschle. Naprawdę nie wiedziałam co takiego się stało.
  -Dwóch chłopaków zaczęło się kłócić. Zaraz dojdzie do rękoczynów- odparła przejętym głosem.
  -Lubisz oglądać takie sceny? Jesteś nienormalna- skomentowałam i już miałam skierować się w przeciwną stronę gdyby nie wrzask Very.
  -Jednym z nich jest Kai, do cholery!
  Biegłyśmy obok siebie nawet na chwilę nie zwalniając. Byłam wściekła ale i pełna obaw o byłego chłopaka. Wiem, że powinnam go nienawidzić ale w głębi serca nie potrafiłam. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że coś mogło mu się stać. Tłum osób niedaleko wejścia do stołówki wskazywał miejsce bójki. Byłam poirytowana zachowaniem wszystkich uczniów. Oni po prostu stali i obserwowali sytuację. Niektórzy zakładali się kto wygra, inni się śmiali a dziewczyny podziwiały dwóch gladiatorów. Nikt z tych niedojrzałych licealistów nie wpadł na to aby rozdzielić Kaia i jego przeciwnika zanim to się źle skończy. Nie zważając na publiczność rozpychałam się łokciami chcąc znaleźć się przy samych zainteresowanych. Musiałam jak najszybciej przerwać ten teatrzyk.
  Poczułam ukłucie w sercu widząc byłego chłopaka w opłakanym stanie. Z jego buzi kapała krew a nos przekręcił się w nienaturalną stronę. Byłam pewna, że jest złamany. Oczy miał tak mocno poobijane co zwiastowało jutrzejszymi fioletowymi śladami. Nie zdążyłam przyjrzeć się reszcie ran, ponieważ przeciwnik chwycił go za koszulkę rzucając nim o szafki. Brunet opadł bezwładnie a ja wystraszyłam się, że stracił przytomność. Rozejrzałam się, ludzi było zdecydowanie mniej. Otworzyłam oczy ze zdumienia dostrzegając drugiego z bijących się. Mulat nie wyglądał jakby brał udział w pojedynku. Jego włosy nadal były niedbale ułożone a na twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Mierzyłam go wzrokiem usiłując znaleźć jakąkolwiek ranę zadaną przed Kaia. Szybko odkryłam, że jedyna krew jaka umiejscowiła się na jego idealnym ciele to ta na knykciach. Pięści chłopaka nie wyglądały zbyt dobrze, jednak od razu przypomniałam sobie, że to one tak potraktowały twarz przeciwnika. Wzdrygnęłam się czując wzrok tajemniczego czarnowłosego. Podszedł do Parkera i szepnął mu coś na ucho. Skierował się prosto na mnie stojącą osłupiale na środku korytarza. Naprawdę zaczynałam się bać.
  -Możesz już zamknąć tą buzię- rzucił oschle po czym z tym uśmiechem na twarzy wszedł na stołówkę.
  Nie zdawałam sobie sprawy, że całą sytuację obserwuję z taką mimiką. Odgoniłam od siebie te niepotrzebne myśli po czym podbiegłam do siedzącego przy szafkach bruneta. Przykładał właśnie lód na zmianę do nosa i oka. Spojrzałam na niego z bólem. Czułam jak cała niechęć do Kaia nagle się ulotniła. Nie myślałam teraz o tym, jak traktował mnie podczas naszego związku. Nie zastanawiałam się kim dla niego byłam. Wiedziałam, że potrzebuje pomocy a znając uczniów szkoły, byłam jedną z nielicznych, która mogłaby mu jej udzielić.
  -Jak to się stało? Dlaczego? Przecież ten chłopak mógł cię zabić albo poważnie okaleczyć- odezwałam się przejętym głosem.
  -Ray, nie mieszaj się w nie swoje sprawy- warknął po czym bez słowa ruszył do wyjścia ze szkoły.
  Westchnęłam ciężko opierając się głową o szafki. To był naprawdę powalony dzień. Niechętnie udałam się na stołówkę z jednej strony czując potworny głód ale z drugiej byłam pewna, że spotkam się z wieloma komentarzami na temat bójki Kaia. Gwar rozmów, krzyki i śmiechy od razu trafiły do moich uszu. Nie rozumiałam jak w takich warunkach można jeść. Ceniłam sobie ciszę i oczekiwałam jej po stołówce, jednak już kilka dni po rozpoczęciu liceum pomyliłam się. Wzięłam do ręki tacę nakładając papki, które nawet nie przypominały jedzenia. Niestety mój brzuch cały czas burczał. Niedaleko przy stoliku ujrzałam Verę rozmawiającą z jakimiś chłopakami. Ruszyłam w ich kierunku tylko z uprzejmości. Miałam dość tych zadurzonych w blondynce dzieciaków. Usiadłam cicho witając się z każdym. Wzięłam do ręki widelec gotowa na konfrontację z czymś co powinno być sałatką z selerem. Porcja utknęła w połowie drogi bo mój wzrok wyłapał wśród uczniów Mulata, który tak bestialsko potraktował Kaia. Siedział na stole nogi trzymając na krześle. Nie to jednak przykuło tak moją uwagę. Pomiędzy nimi stała Kit składając pocałunki na odrapanych knykciach chłopaka. Włożyłam widelec do buzi nie chcąc wzbudzać podejrzeń. Mój wzrok jednak ani na sekundę nie opuścił pary. Czarnowłosy uśmiechnął się zawadiacko i przyciągnął dziewczynę do siebie. Ich usta brutalnie się złączyły co na moje oko jeszcze ich podnieciło. Mulat jeździł rękami po jej plecach aż w końcu zatrzymał się na pośladkach ugniatając je. Wzdrygnęłam się na widok takiej pieszczoty. Przez ułamek sekundy wyobraziłam sobie, że jestem na miejscu Kit. Mogłam bezkarnie dotykać tych kruczoczarnych włosów, składać pocałunki na jego ciele. Odgoniłam od siebie myśli po czym skierowałam się do wyjścia.
  Podróż przez Bristol minęła tak jak codziennie. Im bliżej centrum tym więcej ludzi, mnóstwo korków i wrzasków. Pogłośniłam piosenkę chcąc znaleźć się w świecie przeznaczonym tylko dla mnie.
~*~
    Zirytowana wsiadłam we wcześniejszy autobus. Dzień nie zapowiadał mi się dobrze kiedy o takiej porze jechałam do szkoły. Na szczęście obyło się bez korków a podróż minęła w spokoju.
  Będąc na parkingu szkolnym mijałam przeważnie stare auta kupione przez licealistów na wyprzedażach za własne pieniądze. Trochę dalej stały samochody tych bogatszych. Oczy wyszły mi na wierzch na widok nowego Porsche Carrera. Czyiś rodzice naprawdę się postarali. Westchnęłam widząc pustki na korytarzu po czym udałam się do klasy geograficznej. Chciałam mieć jak najszybciej za sobą poznanie mojego ucznia. Pochwaliłam siebie za zabranie lektury, która umili mi godzinę w szkole. Zapukałam do drzwi a gdy usłyszałam ciche zaproszenie, weszłam. Nie zdziwił mnie widok samej nauczycielki. Uśmiechnęła się do mnie a ja zajęłam miejsce.
  -Myśli pani, że się pojawi?- mruknęłam czując powracające zmęczenie.
  Kobieta westchnęła cicho a dla mnie odpowiedź stała się oczywista. Mogłam domyślić się, że to zwykły chuligan, którego nie obchodzi nic prócz niego samego. Chciałam już wyjść z klasy gdy ktoś do niej wpadł.
  -Wybaczcie spóźnienie. Byłem jeszcze zapalić.- odezwał się zachrypniętym głosem.
  Spojrzałam w górę chcąc zidentyfikować mojego przyszłego ucznia. Zdziwiłam się widząc jego. Nauczycielka rzuciła coś w odpowiedzi ja jednak nie zwracałam na to uwagi. Pani Roth wstała uśmiechając się do mnie.
  -Rayno, to twój uczeń. Zayn Malik.- powiedziała przesłodzonym głosem.
  Trafiłam na sam środek piekła. Tylko te przyciągające oczy są mnie w stanie uratować.