31 października 2016

Rozdział 14

''Kiedy miałem siedem lat, moja mama powiedziała mi: Idź, znajdź sobie jakichś przyjaciół albo będziesz samotny. Kiedy miałem siedem lat...To był duży, duży świat, ale myśleliśmy że byliśmy więksi. Popychając siebie nawzajem do granic możliwości, uczyliśmy się szybciej. Przed 11 rokiem życia paląc trawkę i pijąc palący trunek. Nigdy nie byliśmy bogaci, więc wychodziliśmy z domów by zapewnić sobie stabilny poziom...''
~*~ 


  Patrzyłam na nich czując wewnętrzny ból.  Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, w to co widziałam. Całowali się, dotykali i wpatrywali w siebie zupełnie jak para. Gdybym ich nie znała, pomyślałabym, że bardzo się kochają. Prawda była jednak zupełnie inna. W jednej chwili straciłam najlepszą przyjaciółkę i chłopaka, w którym się zakochałam. Dlaczego oni byli w stanie mi to zrobić? Veronica powtarzała bym nie ufała Zaynowi. Nie sądziłam jednak, że to ona będzie w stanie mi go odebrać. Nie miałam szans z blondynką. Dorabiała jako modelka, wyglądała naprawdę świetnie. Spodziewałam się jednak, że to Kit będzie w stanie odebrać mi ukochanego. Poczułam się zdradzona.
Nim para całujących się mnie ujrzała, zdążyłam uciec. Wiedziałam, że Vera spróbuje ich jakoś wytłumaczyć. Ja nie potrzebowałam słów, wszystko widziałam. Cały mój świat się posypał, nie miałam nikogo, prócz matki. Wiedziałam, że nie mogę powiedzieć rodzicielce o tej sytuacji. Potrzebowałam kogoś, kto zrozumie moje położenie w życiu. Chciałam płakać, krzyczeć i rzucać wszystkim co wpadnie mi w rękę. Kiedy szłam do swojej szafki próbując się uspokoić, poczułam na plecach czyjś oddech. Odwróciłam się niepewnie i dostrzegłam przed sobą jedną z tych osób, która była w stanie jeszcze bardziej pogorszyć mój humor.
  -Czego chcesz? – zapytałam ostro. Pragnęłam się go jak najszybciej pozbyć.
  Kai spojrzał na mnie z charakterystycznym dla siebie uśmiechem. Od razu domyśliłam się, że już od wszystkim wiedział. Nie przyszedł do mnie by mi współczuć. Nikt nie zamierzał tego robić. Chciał jeszcze głębiej wbić nóż w moje plecy.
  -Cóż, Ray jest mi bardzo przykro – odpowiedział smutnym głosem.
  Wiedziałam, że sobie żartuje. Nie był typem współczującego człowieka. Znałam go tak dobre, a mimo to wierzyłam, że się zmienił. Do niedawna uważałam, że możemy być dobrymi przyjaciółmi, którzy odcinają przeszłość. Znów się pomyliłam, tak jak w przypadku Veronici i Zayna.
  -Kłamiesz. Cieszysz się, że cierpię. Uważasz, że na to zasłużyłam, prawda? – odezwałam się po chwili nie wytrzymując napięcia.
  Łzy były już w moich oczach, podczas wypowiadania ostatnich słów zmienił mi się głos. Jedna niewłaściwa uwaga byłego chłopaka doprowadziłaby do wybuchu histerycznego płaczu. Byłam wręcz u kresu wytrzymania. Przysunął twarz do mojego ucha i bardzo powoli zaczął szeptać:
  -Nic takiego nie powiedziałem ale wierzyłem, że karma wraca. Zostawiłaś mnie to spotkało cię cierpienie.
  Odszedł, a ja się rozpłakałam. Łkałam cicho opierając się o szafkę nie wyobrażając sobie jak uda mi się przetrwać nadchodzące dni. Ból był wręcz nie do zniesienia.
~*~
  Przez resztę dnia odliczałam godzinę, w której będę mogła pójść do domu. Na każdej przerwie ukrywałam się w toalecie. Nie mogłabym się powstrzymać gdybym ujrzała Malika lub Hodkin. Ukojenia szukałam w muzyce. Niestety nic nie było w stanie chociaż na chwilę zabrać bólu. Wraz ze zdradą Veronici powróciły wspomnienia zaginięcia taty. Wszystko złączyło się w jedno wielkie cierpienie. W duchu modliłam się o chwilę odetchnienia. Chwilę po całym zajściu jakby w to nie dowierzałam.
  Po lekcjach przemknęłam przez parking niezauważona. Ludzie śmiali się podczas gdy ja nie potrafiłam zahamować łez. Pędziłam do domu chcąc jak najszybciej położyć się w łóżku. Pragnęłam zasnąć. W kuchni czekał na mnie obiad. Nie mogłam zmusić się by cokolwiek zjeść. Przed moimi oczami przewijało się bolące wspomnienie zdrady. Nie usiłowałam tłumaczyć żadnego z nich, właściwie nic nie było w stanie tego wytłumaczyć. Całowali się na szkolnym korytarzu jak para. Trzymał blondynkę w swoich objęciach tak, jak jeszcze kilka dni temu mnie. W przeciągu kilku minut wszystko było w stanie się posypać.
  Nim zdążyłam dojść do swojego pokoju, usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie odwróciłam się na pięcie i pognałam w kierunku wejścia. Nie spodziewałam się i nie oczekiwałam gości. Otworzyłam, a przed sobą zauważyłam Verę. Momentalnie zaszkliły się moje oczy. Miała niezwykły tupet skoro była w stanie się tutaj pojawić.
  -Ray, daj mi to wytłumaczyć – odezwała się cicho widząc moją reakcję.
  Przez kilka chwil nie byłam w stanie nabrać powietrza i przy tym powiedzieć czegokolwiek do niej.
  -Daj mi spokój – odparłam szybko chcąc jak najprędzej pozbyć się dziewczyny.
  Mimo to ona mnie nie posłuchała. Weszła do środka przeciskając się obok. Spojrzałam na nią gniewnie. Nie byłam na tyle silna psychicznie by z nią rozmawiać.
  -Cholera nie planowałam tego! – krzyknęła zdenerwowanym głosem.
  Lecz ja nadal milczałam.
  -Rayna gdybyś tylko potrafiła mnie wysłuchać, zrozumiałabyś dlaczego to się stało. Pamiętałam, że go kochasz, ale musiałam – dodała widząc, że nie mam zamiaru odpowiedzieć.
  Wtedy coś we mnie runęło. Łzy płynęły po moich policzkach, a ja krzyczałam:
  -Uważałam cię za przyjaciółkę. Zwierzałam ci się ze wszystkich problemów dotyczących Zayna! Chciałabym, aby to co dziś się zdarzyło nie miało miejsca! Nie wierzę, jak mogłaś mi to zrobić!
  Wypchnęłam przyjaciółkę za drzwi nie będąc w stanie dłużej z nią rozmawiać. Osunęłam się po drzwiach na podłogę i znów zaczęłam płakać.
  Dopiero po jakimś czasie znów zabrzmiał dzwonek. Po kilku pierwszych sygnałach nawet się nie ruszyłam. Jednak kiedy gość nie chciał odpuścić otarłam twarz koszulką i wstałam. Bałam się, że to znów Veronica, albo gorzej, że to Zayn. Powoli otworzyłam drzwi i kolejny raz byłam zaskoczona. Na ganku stała Kit nie z wredną miną jaką miała zazwyczaj. Uśmiechnęła się na mój widok.
  -Co tu robisz? – zapytałam szybko nie gotowa na kolejną konfrontację.
  -Wybacz, że nachodzę cię w takim stanie. Chciałabym wręczyć ci zaproszenie na moją zbliżającą się imprezę. Mam nadzieję, że to rozważysz – odpowiedziała krótko i wręczyła mi kopertę.
  Odwróciła się i odeszła, a ja zaczęłam czytać.
~*~ 
Wybaczcie, że taki krótki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz